To jedno z ostatnich miejsc na świecie, gdzie czuje się magię kina. Na ulicach barwny tłum turystów, filmowców, aktorów, dziennikarzy, fotoreporterów. Wieczorem przez zwartą ciżbę gapiów zgromadzonych wokół Pałacu Festiwalowego trudno się przecisnąć, błyskają flesze aparatów, gra muzyka. Gdy pod schody prowadzące do Grand Theatre Lumiere podjeżdżają  limuzyny, tłum faluje i krzyczy, a oni – królowie masowej wyobraźni – maszerują w górę po czerwonym dywanie, gdzie niezmiennie od 30 lat czeka dyrektor festiwalu Gilles Jacob.

Cannes lubi blichtr. Dlatego zawsze z otwartymi ramionami wita Hollywood. A szefowie wielkich studiów chętnie przywożą filmy na Lazurowe Wybrzeże, bo gdzie można im zapewnić lepszą promocję niż na imprezie, przy której akredytowanych jest blisko 5 tys. dziennikarzy i krytyków z całego świata? Amerykanie mają ogromne budżety reklamowe, więc zdarza się, że nad Pałacem Festiwalowym z niebieskiego nieba spadają płatki śniegu, z morza wyłaniają się statki kosmiczne, a na plaży przy porcie wyrasta Wersal.

Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl