Tadeusz Kantor, autor tych słów, jeden z największych artystów XX wieku, jest bohaterem dokumentu Krzysztofa Miklaszewskiego. Twórca filmu, reżyser teatralny i filmowy przez lata był jednym z aktorów słynnego Teatru Cricot 2. Uczestniczył w próbach, występował w spektaklach, jak pozostali aktorzy towarzyszył Tadeuszowi Kantorowi w życiu prywatnym.
Wzruszająca jest w tej opowieści wizyta w Wielopolu, miejscu urodzenia Kantora, malutkim miasteczku, gdzieś między Tarnowem a Rzeszowem, o którym dzięki spektaklowi mistrza wie niemal cały teatralny świat. Jedna z mieszkanek, wspominając małego Tadzia, mówi, że był chłopcem bardzo grzecznym, co zawdzięczał rodzicom, a przede wszystkim babci Bergmanowej. O fenomenie artysty z Wielopola opowiadają pisarze, dziennikarze i krytycy. Mówią, jak bardzo zmienił on światowy teatr. – Nigdy nie myślałem o Kantorze jako o typowym Polaku, choć uosabiał on cechy, które wynikały z tragicznych doświadczeń Polski XX wieku – mówi Neal Ascherson, dziennikarz i pisarz. Po chiwli dodaje: – On wiedział, co to odrzucenie i samotność.
Sam artysta przyznawał: – Droga, którą idę, biegnie bez moich interwencji terenowych polami i lasami polskimi. Osobiście jednak zbaczam czasem z tej lesistej drogi, szukając jej przedłużenia ku Francji, ku Paryżowi z jego Montmartre'em i Montparnasse'em.
Jako jeden z pierwszych artystów zza żelaznej kurtyny, który miał wystawę w Paryżu, Kantor zwracał uwagę, że chcąc zdobyć pozycję na Zachodzie, trzeba ten Zachód atakować, a nie schlebiać jego gustowi.
W dokumencie pojawiają się fragmenty najważniejszych spektakli artysty – „Wielopole, Wielopole", „Umarła klasa", „Gdzie są niegdysiejsze śniegi" czy „Niech sczezną artyści".