Pana wyuczona profesja to archeolog. I jest pan nim trochę, filmując ważne wydarzenia, które z perspektywy czasu stają się historyczne...
Stefano Savona:
Rzeczywiście, czuję się jak archeolog, gdy powracam do setek godzin nakręconego materiału, jak choćby w przypadku „Pałacu pod Orłami". Dla mnie to jak stanowisko archeologiczne. Potem, gdy montuję zdjęcia w całość, czuję się, jakbym składał wykopany przedmiot z kawałków. Rekonstruowanie historii jest zawsze tworzeniem jej na nowo. Nieważne, czy to montaż filmu z nakręconych zdjęć, czy odtwarzanie przedmiotu, który ma tysiąc lat – za każdym razem to przywracanie do życia. I chociaż staram się być jak najbardziej obiektywny, sam proces rekonstrukcji, czyli montażu, zakłada osobiste podejście.