Jednocześnie jest w spektaklu duch Wagnera. Jeśli komuś nie przeszkadza nieustanny szum scenicznego deszczu i woda chlupocąca pod nogami wykonawców, dostrzeże, że to naprawdę opowieść romantyczna, choć nieosadzona w konkretnym czasie. O fatum, od którego nie można uciec i o bezskutecznym poszukiwaniu miłości. A gdy człowiek ją znajdzie, przychodzi śmierć.
Swój pesymizm życiowy Wagner wyraził w „Latającym Holendrze", a potem dawał jego kolejne w dowody w następnych dramatach. Mariusz Treliński wierzy w ponadczasową wartość dzieła Wagnera, ale czy przekonał do tego widzów?
Zapewne byłoby mu łatwiej, gdyby pomogliby mu wykonawcy głównych ról. Tymczasem – poza obdarzoną nośnym, choć ostrym sopranem Szwedką Lise Lindstrom (Senta) – byli oni najsłabszą stroną premiery. Johannes von Duisburg, dobrany do roli tytułowej wyłącznie za walory wyglądu, śpiewał głosem tak ściśniętym w górze skali, że pozbawiało go to szans na jakiejkolwiek interpretacje. Równie bezbarwny okazał się tenor Charles Workman (Erik), na takim tle mógł więc błysnąć Aleksander Teliga (Dalenad), ale i on nie stworzył wielkiej kreacji.
To jest przede wszystkim premiera Mariusza Trelińskiego i Borisa Kudlički. Pierwszy pokazał nowy styl, porzucił inscenizacyjne ekscesy, którymi przepełnił poprzednie premiery: „Traviatę" i „Turandot". Uwierzył, że siłą spektaklu może być prostota i skromność, w efekty osiągane pozornie nieefektownymi środkami: subtelną grą świateł, oparami mgły. Tej estetyce na świecie hołdują najlepsi reżyserzy: Peter Stein, Robert Carsen, Martin Kušej czy Christof Loy, a każdy zachowuje przy tym własny styl.
O scenografii Borisa Kudlički do „Latającego Holendra" można powiedzieć tylko tyle, że jest dziełem sztuki. Jedynie prawdziwy artysta potrafi wyrazić tak wiele z pomocą tak skromnych środków.
Trzeba też wspomnieć jeszcze, że Bogdan Gola świetnie przygotował chór (zwłaszcza męski), a dyrygent Rani Calderon pokazał bogactwo narracji Wagnera, dbając przy tym o odpowiednie proporcje brzmieniowe orkiestry, choć blacha jak zwykle grała nierówno.