Michelle Obama, Carla Bruni, Jolanta Kwaśniewska – kobiety działające w polityce, jak i te obok polityki stojące, często uznawane są za ikony stylu i mody. Wszystkie wydają mnóstwo pieniędzy na stroje, kosmetyki, fryzjerów, stylistów, doradców – można nawet powiedzieć, że pół etatu zajmuje im praca nad własną aparycją.
Jest jednak - jak pisze "The Irrawaddy" - na międzynarodowej scenie politycznej osoba, której wszystko to wychodzi przy okazji. Jej ojczyzna dopiero walczy o demokrację, ona sama od wielu lat – z których większość spędziła w areszcie domowym – nie była za granicą. Jako nowo wybrana parlamentarzystka weszła na salony. Jeśli chodzi jednak o styl – już dawno tam była. Wszystko dzięki kolorowym strojom, łączącym tradycje Azji z zachodnią nowoczesnością.
Aung San Suu Kyi, córka zamordowanego w zamachu stanu kilka dekad temu generała Aung Sana, jest dziś dla Birmańczyków nadzieją na lepsze jutro. Jej wiece i wystąpienia publiczne przyciągają tysiące zwolenników, którzy na widok swojej przywódczyni krzyczą i piszczą tak głośno, jakby mieli do czynienia z gwiazdą kroczącą dumnie po czerwonym dywanie przed jednym z kin w Los Angeles. Suu Kyi jest dla swoich rodaków gwiazdą i doskonale o tym wie. Jej losy dość wiernie odtworzył niedawno francuski reżyser Luc Besson w filmie „Lady", który miesiąc temu wszedł na polskie ekrany. Nie będziemy więc opowiadać tu na nowo historii aresztowania i uwolnienia „Pani z Birmy". Skupmy się na jej garderobie i sposobie obnoszenia się z nią.
Kiedy ponad miesiąc temu na koniec konferencji prasowej w dawnej stolicy – Yangonie jeden z dziennikarzy zapytał Suu Kyi o jej kolorowe stroje, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla zmieszała się. Odmówiła „bycia wciągniętą w debatę o niej samej" i dodała, że ubiera się głównie w to, co akurat ma pod ręką. Próżno szukać w tym zachowaniu kokieterii – Suu Kyi przez lata walki politycznej udowodniła, że rzeczywiście samą sobą zajmuje się w niewielkim stopniu.
Garderoba Suu Kyi urzeka jednak przede wszystkim nie ze względu na skromność, z jaką jest noszona, a ducha tradycji i dawnej kultury Birmy, państwa, które – choć dziś plasujące się w dole rankingów gospodarczych świata i kontynentu - na przestrzeni dziejów stworzyło niejedno imperium. O ile bowiem współczesna Amerykanka by skopiować styl prezydentowej Obamy, czy mieszkanka Paryża zapatrzone w byłą już pierwszą damę Carlę Bruni potrzebują portfela wypchanego coraz mniej wartymi dolarami i euro, o tyle ubrania wzorowane na strojach Aung San Suu Kyi dostępne są dla wszystkich warstw społecznych Yangonu czy Mandalay. Na garderobę polityk składają się bowiem głównie ręcznie szyte bluzki (birm. anyi) i kolorowe sarongi (longyi). Zamiast obwieszać się drogą biżuterią pełną świecących błyskotek, aktywistka preferuje kwieciste girlandy na szyi. Kwiaty wkłada także we włosy. Może ma to związek z dzieciństwem i wspomnieniami po ojcu, jak pokazał to Besson w swoim filmie, a może jest po prostu tanie, wygodne i praktyczne. Podobnie z obuwiem – kto choć raz był w Azji Południowo-Wschodniej doskonale wie, że żadne eleganckie buty nie mogą się tam równać z prostymi sandałami, sprawdzającymi się o każdej porze dnia i nocy. Wśród dodatków dominują też proste kolczyki i niezastąpiony w intensywnym słońcu parasol.