Według legendy, w tej pięknej krainie długo panował Bies i bezwzględnie rozprawiał się z każdym, kto chciał się na jego ziemiach osiedlić. Aż ze stepów Ukrainy przywędrowało plemię pod wodzą Sana. Był to mądry i dzielny człowiek, który tak zakochał się w tych niezwykłych okolicach, że gotów był stoczyć o nie walkę z samym Złym. Po jego stronie stanęły również Czady – dawni poplecznicy Biesa, które, doświadczywszy dobroci Sana, postanowiły się zbuntować. Walka zakończyła się tragicznym remisem. Zginął i zły Bies, i dobry San, ale jego plemię pozostało. Na cześć swojego dzielnego wodza nazwali jego imieniem największą z rzek. A góry, z których bierze ona swój początek, Bies – Czadami. Same Czady nie zapomniały dobroci, jakiej doświadczyły od ludzi i odtąd za miseczkę mleka pomagają im w gospodarstwie. Podobno to one rzucają na turystów ten swoisty urok, który sprawia, że nie mogą oni zapomnieć piękna tego miejsca i wracają w Bieszczady raz po raz.
Niedźwiedź na połoninie
W pierwszej chwili znak drogowy „Zwolnij. Niedźwiedzie" wywołuje uśmiech na twarzach turystów. Znika on jednak dość szybko, gdy do ich świadomości dociera fakt, że tu naprawdę są niedźwiedzie. I wilki, i rysie... Na szczęście ataki na ludzi zdarzają się rzadko i to najczęściej w wyniku brawury, nieostrożności lub niewiedzy poszkodowanych. Bieszczadzkie drapieżniki nie są tak oswojone z widokiem ludzi, jak ich tatrzańscy bracia i niesprowokowane raczej omijają dziwne, dwunożne stworzenia. Nie warto ich zatem podjudzać, podchodząc za blisko gwary czy wchodząc między matkę a małe.
Ale rozsądny turysta, który unika spotkań z drapieżnikami, nie pozbawia się mimo to możliwości obcowania z fascynującą fauną tego regionu. W miejscowości Uherce Mineralne znajduje się rezerwat „Bobry w Uhercach", a w bieszczadzkich lasach przemknąć nam może sarna, ryś, kuna czy nawet... żubr. Zwierzęta te sprowadzono w rejon Nadleśnictwa Stuposiany w 1963 roku i obecnie ich populacja wynosi ok. 277 sztuk. Wciąż żywa jest legenda żubra Pulpita, którego samowolne wędrówki i idące za nimi pościgi cieszyły się w swoim czasie dużym zainteresowaniem prasy.
Legendy krążą również o grasujących na połoninach rozbójnikach. Obecnie jednak nikt nie przeszkadza spragnionym górskich wędrówek w rozkoszowaniu się niezwykłymi widokami. Warto wybrać się zarówno na połoninę Wetlińską, jak i na Caryńską, chociażby po to, żeby odkryć jak różnią się oba podejścia. Przy ładnej pogodzie zobaczyć można ze szczytów niemal całe Bieszczady i jest to widok zapierający dech w piersiach. Ale nawet mgła nie odbiera połoninom ich uroku, nadaje im tylko bardziej nostalgiczny, tajemniczy wygląd.
Po wejściu na połoninę Wetlińską mamy też szansę odwiedzić najwyżej położone schronisko w Bieszczadach - Chatkę Puchatka (1228 m.n.p.m.). Ze względu na lokalizację nie ma w nim bieżącej wody ani prądu, ale przy takich widokach nawet kąpiele przy źródełku nie odstraszają turystów.