To może być jeden z największych hitów na polskim rynku w obecnym sezonie. Z początku trudno się zorientować, że wykonuje go rockowy zespół w garażowym stylu, zaskakuje bowiem wręcz discopolowy rytm i aranżacja rodem z dawnych remiz. Ale jak wiadomo, discopolowy anturaż w tym roku nie przeszkadza, bo moda na obciach odnowiła popularność tego gatunku, a o sentymencie do niego mówi już otwarcie nie tylko Muniek Staszczyk.
Piosenka Transsexdisco jest jednak parodią, na co wskazuje m.in. tytuł „Uboczny efekt narzekania". Przebój powstał na marginesie utyskiwania na polską rzeczywistość, a nadmierny przypływ optymizmu jest podszyty rozpaczą: to humor wisielczy. Śmiech, a potem gorycz wywołują już pierwsze słowa napisane i zaśpiewane przez Damiana Lange: „O jak anielsko, chyba powodzi się/ w kraju nad rzeką, która zmieniła bieg/Bogaci biednym/ w końcu spłacili dług/a dzień powszedni przyniósł każdemu cud".
Tekst śpiewany bez dbałości o szczegóły wykonawcze, wręcz po amatorsku, oparty jest na wariacko granym motywie syntezatora. Pachnie wiochą i kiczem, a jednak w tym szaleństwie jest metoda. Piosenka ma nie tylko wszelkie cechy przeboju: powstał pełen goryczy manifest pokolenia, które musi ratować się ironią, śpiewając życzeniowo: „Szczęście, zdrowie i hajs/Dla wszystkich z nas/W raju nawet tak nie ma/Urodzajna, miękka ziemia". Przypomina się „Jezu, jak się cieszę" Klausa Mitffocha.
Na płycie znalazł się także drugi przebój, tym razem ballada „Poznajmy się". Przynosi zapis samotności młodych ludzi, którzy mijają się, uciekają przed sobą, zanim zdążą się dobrze poznać. Ich marzenie wyraża dobrze wers: „Zmieńmy tak świat, byśmy mogli w nim pozostać". Nie da się ukryć, że największym atutem płyty są dwie wspomniane piosenki. Pozostałe zostały nagrane, a to w stylistyce postpunkowej, a to electro-rocka, a nawet pop.