Projekt na życie. Anarchia

Łódź, wczesny ranek. Ludzie przygotowują się do pracy, a Cezary Bodzianowski ubrany w strój podpułkownika saperów pojawia się na jednym z blokowisk

Publikacja: 26.04.2013 08:48

Tekst z magazynu "Sukces"

Na podnośniku przemieszcza się z okna do okna, pukając, zaprasza mieszkańców do rozmowy. Innym razem ubrany w czerwony płaszcz przeciwdeszczowy siada na poboczu ruchliwej trasy samochodowej. Przed sobą stawia koszyczki, kobiałki i wiaderko. Tyle tylko że brakuje w nich grzybów, jagód, malin. Są puste. Kierowcy się przy nim zatrzymują, aby coś kupić. Nadaremnie. W Olsztynie artysta stara się przesłać odrobinę światła z Planetarium do Galerii Sztuki Współczesnej. Uczestników akcji ustawia w taki sposób, aby za pomocą lusterek przekazywali sobie światło z Planetarium aż do galerii. Na ścianie galerii pojawił się świetlny zajączek. W 2001 r. Bodzianowski wystąpił w jednym z warszawskich liceów w zastępstwie nauczyciela WF i poprowadził lekcję gimnastyki z grupą dziewcząt z II klasy.

To, co robi, nazywa „osobistym teatrem zdarzeń". Obecny na scenie artystycznej od połowy lat 90., dał się poznać jako autor drobnych, niekiedy ledwo zauważalnych interwencji, na krótką chwilę zaburzających naturalny bieg codziennego życia. Tego rodzaju interwencji artysta ma na swym koncie ponad tysiąc, a częstotliwość, z jaką je realizuje, każe myśleć, że chodzi mu nie tyle o produkcję „projektów artystycznych", ile o artystyczny projekt na życie. Bodzianowski nie zawsze rozprowadza informacje o swoich akcjach, czasami rozgrywają się one kameralnie, w domu artysty, a wówczas jedynym świadkiem zdarzenia jest jego żona, która przygotowuje dokumentację. Tak było w przypadku akcji, podczas której artysta pomalowany na czarno leżał na czarnej kanapie i słuchał „czarnej" muzyki z czarnego magnetofonu. „To miejsce nazywa się Jama" jest pierwszą retrospektywą jednej z najbardziej oryginalnych postaci współczesnej sceny artystycznej.

Jerzy Lewczyński retrospektyw miał już kilka, „ABC bezpieczeństwa i higieny pracy" to wycinek jego olbrzymiego archiwum. Pod koniec lat 50. najwybitniejszy żyjący polski fotograf pracował w Gliwicach jako inżynier. Zgłosił się z przyjacielem Janem Lessaerem, grafikiem, do Zakładów Azotowych z propozycją wykonywania zdjęć i plansz dydaktycznych do celów BHP. Artysta wspomina, że musiał nawet wręczyć dyrektorowi łapówkę: dwa telewizory. W warszawskiej Galerii Asymetria można oglądać efekty tej „chałtury" i zanurzyć się w oparach absurdu PRL. Lewczyński musiał nieźle się bawić, na wielu planszach sam występuje jako robotnik przestrzegający przed piciem alkoholu w miejscu pracy czy szlifowaniem bez okularów ochronnych. Estetyka konstruktywistycznego plakatu propagandowego sąsiaduje z klasycznym reportażem o życiu robotników. Straszą trupie czaszki, ale bawi wystrój robotniczych warsztatów (obowiązkowy Flip i Flap oraz dużo roznegliżowanych kobiet).

Całkowicie inny świat można oglądać w krakowskim Muzeum Narodowym. Od najwcześniejszej fotografii studyjnej po współczesny plan zdjęciowy, od surrealistycznych koncepcji Salvadora Dalego i Elsy Schiaparelli po dystans młodych gniewnych wobec tradycji. Około 200 fotografii z kolekcji Franza Christiana Gundlacha tworzy wystawę „Vanity" poświęconą modzie. Pokaz obejmuje niemal cały XX w., najstarsze prace pochodzą z lat 20. Wówczas zdjęcia mody nie różniły się od katalogowych fotek manekinów: modelki musiały stać w studio i były upozowane do granic sztuczności. Wszystko zmieniła rodząca się w Ameryce prasa kobieca, która wymusiła większy kontakt z rzeczywistością. Od lat 40. Richard Avedon zaczął wyprowadzać modelki na ulice, robić im zdjęcia w ruchu, w dynamicznych lub nietypowych pozach.

F.C. Gundlach to legendarny fotograf (160 okładek i blisko 5 tys. stron o modzie dla czasopisma „Brigitte"), kolekcjoner dzieł sztuki, marszand, kurator. Z swoich zbiorach ma prace takich sław jak: Horst P. Horst, Irving Penn, Richard Avedon, Louise Dahl- -Wolfe, Norman Parkinson, Lilian Bassman, William Klein, Frank Horvat czy David LaChapelle.

Równie skodyfikowany i sztywny jak świat mody jest świat współczesnych musicali. Producenci mający prawa do największych tytułów starannie dobierają teatry, w których mogą się odbyć kolejne premiery, reżyserzy dostają dokładne wskazówki inscenizacyjne, a wykonawców głównych ról musi zaakceptować kompozytor. Kiedy pięć lat temu Wojciech Kępczyński realizował w Teatrze Roma wersję non replica „Upiora w operze", a więc z prawem do drobnych zmian w inscenizacji, uznano to za wydarzenie.

Najbardziej dochodowy musical w historii (5 mld dol.) od maja będzie można oglądać w Białymstoku. – To jeden z najlepszych musicali końca XX w., dzieło Andrew Lloyda Webbera, autora „Miss Saigon", „Cats", „Les Miserables". Jeżeli Webber to Puccini musicalu, mistrz gatunku, to „Upiór w operze" jest jego arcydziełem. To trzy godziny wspaniałej muzyki i piękna opowieść miłosna – przekonuje Kępczyński. Rzecz dzieje się w teatrze, XIX-wiecznej paryskiej Opera Garnier. Bohaterami są Eryk, tytułowy „upiór", kompozytor mizantrop, i arystokrata Raul. Obaj zakochani w młodej śpiewaczce Christinie. Rolę tę Webber napisał dla wybitnej wokalistki Sarah Brightman, prywatnie swojej żony. Choć prapremiera miała miejsce 27 lat temu w Londynie, musical do dziś jest tam grany, podobnie jak na Broadwayu.

Jeżeli ktoś lubi teatr muzyczny, ale nie przepada za pompatycznością musicali, musi się wybrać do Krakowa. Na koniec sezonu, w Dniu Dziecka, obędzie się tam premiera niby-opery „Przygody Arki Noego" z librettem Michała Rusinka i muzyką Andrzeja Zaryckiego. Wieloletni sekretarz Wisławy Szymborskiej opowiada w formie wpadających w ucho piosenek historię potopu w krakowskim zoo. Rzecz powinna poruszyć serca wszystkich od lat 2 do 102.

To miejsce nazywa się Jama,


Cezary Bodzianowski


Muzeum Sztuki, Łódź


do 4 sierpnia

BHP, historia pewnej wyobraźni


Jerzy Lewczyński/Jan Lessaer


Galeria Asymetria, Warszawa


do 17 maja

Vanity. Fotografia mody


z kolekcji F.C. Gundlacha


Muzeum Narodowe, Kraków


21 maja – 1 września

Upiór w Operze


Andrew Lloyd Webber


Opera i Filharmonia Podlaska, Białystok


premiera 24 maja

Przygody Arki Noego


Andrzej Zarycki i Michał Rusinek


Teatr Ludowy, Kraków


premiera 1 czerwca

PAKA


Kraków


24 – 28 kwietnia

Program na www.sukcesmagazyn.pl/kultura

Tekst z magazynu "Sukces"

Na podnośniku przemieszcza się z okna do okna, pukając, zaprasza mieszkańców do rozmowy. Innym razem ubrany w czerwony płaszcz przeciwdeszczowy siada na poboczu ruchliwej trasy samochodowej. Przed sobą stawia koszyczki, kobiałki i wiaderko. Tyle tylko że brakuje w nich grzybów, jagód, malin. Są puste. Kierowcy się przy nim zatrzymują, aby coś kupić. Nadaremnie. W Olsztynie artysta stara się przesłać odrobinę światła z Planetarium do Galerii Sztuki Współczesnej. Uczestników akcji ustawia w taki sposób, aby za pomocą lusterek przekazywali sobie światło z Planetarium aż do galerii. Na ścianie galerii pojawił się świetlny zajączek. W 2001 r. Bodzianowski wystąpił w jednym z warszawskich liceów w zastępstwie nauczyciela WF i poprowadził lekcję gimnastyki z grupą dziewcząt z II klasy.

Pozostało 86% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"