Wszystko, prawie wszystko, mam w zasięgu kilku kliknięć – bilety do kina, teatru, rezerwację wizyty u lekarza, coraz więcej urzędowej papierologii (choć ciągle narzekamy, że za mało). Listów już prawie w ogóle nie wysyłam, jeszcze tylko umowy, ale zaraz, za chwileczkę, gdy podpis elektroniczny stanie się standardem, i to będę robił przez internet. Bilety kolejowe kupuję rano, tuż przed podróżą, nie wychodząc z łóżka, po prostu wystarcza kilka muśnięć ekranu tabletu i jeden sms z banku. Nawet w supermarkecie nie muszę już stać w kolejce, mogę zamówić do domu albo od biedy iść sam i skorzystać z kasy samoobsługowej. Urządzenie przemówi do mnie nawet ludzkim głosem.