Stefan Kisielewski - kompozytor

Muzyka, którą komponował Stefan Kisielewski, jest jak on dowcipna, inteligentna i szelmowsko złośliwa - pisze Jacek Marczyński.

Aktualizacja: 05.08.2014 07:34 Publikacja: 05.08.2014 07:33

Magdalena Lisak, Stefan Kisielewski, Śląskie Towarzystwo Muzyczne/CD, Accord, CD, 2014

Magdalena Lisak, Stefan Kisielewski, Śląskie Towarzystwo Muzyczne/CD, Accord, CD, 2014

Foto: Rzeczpospolita

Z tej działalności jest wciąż najmniej znany. Małgorzata Gąsiorowska, autorka znakomitej muzycznej biografii Stefana Kisielewskiego, twierdzi, że postanowiła ją napisać, gdy na uroczystości w dziesiątą rocznicę śmierci Kisiela od bardzo ważnej osoby usłyszała zdanie: „Nie miałem pojęcia, że on także komponował".

A przecież muzyka była obecna w całym jego życiu, mimo że po ojcu oraz licznych przodkach i kuzynach powinien raczej zająć się literaturą. A jednak rodzice postanowili go kształcić muzycznie, gdy już w dzieciństwie zafascynowało go „czarne pudło", jak pieszczotliwie nazywał swój ulubiony instrument.

Muzyka towarzyszyła Stefanowi Kisielewskiemu aż do ostatnich chwil, gdy w 1991 roku, trzy dni przed śmiercią, odbyło się na Warszawskiej Jesieni prawykonanie jego pełnego energii, ukończonego właśnie koncertu fortepianowego. On sam leżał wtedy w szpitalu, ale słuchał transmisji przez radio.

Pochłaniało Kisiela tyle spraw, że nie miał czasu, by muzyce poświęcić się całkowicie. Zresztą czekano na jego głos w sprawach ekonomicznych czy politycznych, a nie na kolejną kompozycję. A jednak cały czas coś pisał, także dlatego, że na przykład muzyka filmowa czy teatralna dawała pieniądze, a tych nigdy nie miał za wiele.

Może więc teraz, gdy nie możemy już liczyć (a szkoda!) na udział Kisiela w aktualnych dyskusjach i sporach, przyszedł czas, by wrócić do jego muzyki? Początek został zrobiony, oto ukazała się płyta z większością jego utworów fortepianowych.

Jest ona swoistą wędrówką przez życie Kisiela. Zaczyna się młodzieńczym utworem „Danse vive" z 1939 r. Wcześniejsze spłonęły w czasie Powstania Warszawskiego, ten także, ale wykonawca, dla którego powstał, Lech Miklaszewski, odtworzył go po wojnie z pamięci.

Płytę zamykają zaś „Trzy sceny burzliwe" z 1983 roku. To ostatni utwór na fortepian solo, jaki skomponował. Jest tu klimat czasów, w których kompozycja powstała, finał to niemal marsz żałobny nawiązujący do Chopina. Ale jednocześnie muzyka tchnie siłą, którą można było odnaleźć we wszelkich artystycznych i publicystycznych poczynaniach Kisielewskiego.

Jako kompozytor był niesłychanie konsekwentny. W młodości zachwycił się barbarzyńskim „Świętem wiosny" Strawińskiego oraz pełną gwałtownych rytmów muzyką Prokofiewa i te ideały wcielał w swej twórczości. Zawsze obca mu była liryczna wylewność i impresjonistyczne rozedrganie. Jego nuty prą zdecydowanie do przodu, przykuwając uwagę słuchaczy.

Nie zmieniał się z latami, ale i nie powtarzał się. Interesująco przetwarzał inspiracje barokiem w komponowanych w czasie wojny cyklu preludiów i fug oraz w „Toccacie". A kiedy przy nowej władzy trzeba było obowiązkowo sięgać do „skarbnicy folkloru", robił to inteligentnie, nie ukrywając się za ludowymi rytmami, czego dowodem jest nagrany na płycie „Kaprys wiejski".

Nie flirtował z awangardą, pozostał neoklasykiem, ale jakże pełnym życia. I dlatego jego muzyki nadal świetnie się słucha.

Leopold Tyrmand, przyjaciel Kisielewskiego, napisał kiedyś: „Kisiel, rudy i czerwony na mordzie, jak czasami usiądzie do fortepianu, to lecą mu spod palców takie szybciutkie, przewrotne i chytreńkie tony, że jedni się zaśmiewają, a inni nadziwić się nie mogą, jak on to robi i potrafi".

Z podobną energią te utwory interpretuje Magdalena Lisak. Dawna laureatka Konkursu Chopinowskiego (VI nagroda w 1995 roku) nie jest pianistką nadmiernie obecną na naszych estradach, ale gdy się pojawia, przykuwa uwagę niebanalnym programem. Teraz odkrywa przed nami muzykę Stefana Kisielewskiego, która mimo upływu lat nie zatraciła świeżości, choć to jest również zasługa Magdaleny Lisak.

Z tej działalności jest wciąż najmniej znany. Małgorzata Gąsiorowska, autorka znakomitej muzycznej biografii Stefana Kisielewskiego, twierdzi, że postanowiła ją napisać, gdy na uroczystości w dziesiątą rocznicę śmierci Kisiela od bardzo ważnej osoby usłyszała zdanie: „Nie miałem pojęcia, że on także komponował".

A przecież muzyka była obecna w całym jego życiu, mimo że po ojcu oraz licznych przodkach i kuzynach powinien raczej zająć się literaturą. A jednak rodzice postanowili go kształcić muzycznie, gdy już w dzieciństwie zafascynowało go „czarne pudło", jak pieszczotliwie nazywał swój ulubiony instrument.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla