A wszystko zaczęło się od Beyoncé i Jaya-Z, którzy zrobili sobie zdjęcie na tle Mony Lizy. Od tego czasu tabliczki informujące o zakazie fotografowania wystawy w Luwrze stały się zupełnie niewidoczne pod napływem tłumów zwiedzających. A sama Mona Liza wydaje się już znudzona mnóstwem osób, które przychodzą tylko po to, aby odhaczyć kolejny punkt w podręcznym przewodniku po Paryżu i zrobić sobie selfie. Artykuł pochodzi ze strony Sukcesu
Współczesne muzea przeszły znaczący rozwój. Projektowane są jako dzieła sztuki, które mają przyciągać tłumy, wpływać na atrakcyjność ich otoczenia, a nawet całych miast. Przyjmują rolę urbanistycznych drogowskazów i symboli tożsamości kulturowej. Zmiany te wynikają z kilku powodów: zwiększającego się poczucia dumy narodowej, powiększających się kolekcji dzieł sztuki, wzrostu zainteresowania prywatnych inwestorów i korporacji promowaniem się poprzez fundowanie nowych instytucji kulturalnych, wzrostem tempa wyjazdów turystycznych czy także z dążenia do decentralizacji niektórych kolekcji, jak nowojorskie Muzeum Guggenheima, które rozszerzyło swój zasięg na Hiszpanię, Niemcy, Włochy. Zaskakująca jest też różnorodność instytucji kulturalnych, oprócz tradycyjnych muzeów sztuki, wiele z nich jest poświęconych historii, nauce, technologii komputerowej, muzyce czy rozrywce.
Podczas gdy niewielkie muzea mają bardzo mało zwiedzających, największe przeżywają oblężenie. Wśród zwycięzców w tej kategorii znajduje się Luwr z 9,3 mln zwiedzających w zeszłym roku. Na kolejnych stopniach podium znalazły się British Museum (6,7 mln) i Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku (6,3 mln), następnie: National Gallery (6,2 mln), Muzea Watykańskie (5,4 mln), Tate Modern (4,8 mln), paryskie D'Orsay (3,5 mln) i Centre Pompidou (3,7 mln). Czasem powodem kolejki jest jedna wystawa jednego artysty, np. zorganizowana przez madryckie muzeum Reina Sofia ekspozycja dzieł Salvadora Dalego. Nazwisko najsłynniejszego surrealisty świata przyciągnęło bowiem 732 tys. zwiedzających (6,6 tys. dziennie).
Diane Ghirardo, profesor architektury na Uniwersytecie Południowej Kalifornii w Los Angeles, nazwała współczesne muzea centrami handlowymi kultury i wyróżniła najnowszy typ muzeum – widowisko, podczas którego zwiedzający mają odczuwać przeżycia artystyczne, oglądając samą architekturę. Ma ona dostarczać bogatych i zróżnicowanych doświadczeń teatralnych, przestrzennych i estetycznych. Nowe i rozbudowywane muzea, jako ośrodki kultury i centra badań nad sztuką, służą teraz dodatkowo jako miejsca spotkań kulturalno-społecznych, ale także jako miejsca działań marketingowych – zawierają strategicznie usytuowane sklepy, restauracje lub kawiarnie, często również sale kinowe czy sceny teatralne. Przykładem jest Muzeum Fundacji Salomona R. Guggenheima w Bilbao, które stało się symbolem miasta i celem pielgrzymek turystycznych, a także zaadaptowana zabytkowa elektrownia Bankside Power Stadion na Galerię Tate Modern w Londynie (cel: ożywienie kulturalne jednej z najstarszych dzielnic – Bankside na południowym brzegu Tamizy, uważanej za gorszą, plebejską część Londynu).
Dostęp do kultury jest otwarty dla wszystkich. Można więc zdecydowanie stwierdzić, że sztuka nigdy wcześniej nie była tak popularna. Niegdyś zarezerwowana dla elit intelektualnych, dzisiaj skupia praktycznie wszystkich. Jednak w całym tym zamieszaniu brakuje edukacji, przekazywania chociażby podstawowej wiedzy. Można odnieść wrażenie, że zwiedzający ciągną za tym, co modne, słuchają się przewodnika, choć czasami nawet coś przeczytają, nie kształtują własnego gustu, nie zastanawiają się nas własnym poczuciem estetyki. Nie debatują, nie komentują, nie opiniują. Idą od jednego dzieła do drugiego, naciskając przycisk aparatu fotograficznego. Oczywiście nie można odebrać zwiedzającemu prawa do zobaczenia konkretnego dzieła sztuki czy zakazać mu zrobienia pamiątkowego zdjęcia. Szczególnie jeżeli przyleciał z innego kraju czy kontynentu (zaledwie 13 proc. zwiedzających Luwr pochodzi z Unii Europejskiej, 4 proc. to Japończycy, 3,8 – Chińczycy). Jednak turystyczna pogoń za fotograficznymi pamiątkami sprawia, że sama sztuka przestaje się liczyć. Widzimy obraz, robimy z nim selfie, ale nie mamy już potrzeby, by czegokolwiek więcej się o nim dowiedzieć.