"Most szpiegów". Chłód i siła zdjęć

Nowe filmy Spielberga i Hoopera na otwarcie festiwalu Camerimage.

Publikacja: 12.11.2015 17:25

Prawda jest dziś w cenie. Nawet najwięksi artyści kina chętnie sięgają po autentyczne wydarzenia i bohaterów, którzy naprawdę istnieli. Festiwal Camerimage otworzą jutro dwa filmy, których twórcy sięgnęli po fakty.

Steven Spielberg w „Moście szpiegów" opowiada o Jamesie Donovanie, który w 1957 r. zdecydował się bronić przed sądem rosyjskiego szpiega Rudolfa Abla. A pięć lat później stał się negocjatorem w sprawie wymiany swojego klienta na zatrzymanego przez Rosjan amerykańskiego pilota Francisa Gary'ego Powersa.

Powinność prawnika

Spielberg zrobił film arcyciekawy i niejednoznaczny. Sportretował człowieka, który wierzy, że posłannictwem jego zawodu jest obrona ludzi. W okresie zimnej wojny, gdy inni prawnicy nie chcą się podjąć obrony Rosjanina, on uważa to za swoją powinność. Ma dla Abla rodzaj szacunku. I udaje mu się wybronić go przed karą śmierci, choć płaci za to wysoką cenę: siebie i rodzinę naraża na represje ze strony ogarniętych zimnowojennym strachem Amerykanów.

Pięć lat później z wroga publicznego numer 1 zamienia się w bohatera. Negocjując z Rosjanami, wymienia Abla nie tylko na pilota, którego chce odzyskać amerykański rząd, ale też na doktoranta aresztowanego w Berlinie i pokazowo oskarżonego o szpiegostwo.

Ale i tutaj Spielberg sięga głębiej. Donovan, oskarżając kiedyś hitlerowskich zbrodniarzy w Norymberdze, musiał używać argumentu, że człowiek nie tylko wykonuje rozkazy, ale też ma własne sumienie. Broniąc Abla, twierdził, iż był on lojalny w stosunku do własnego kraju i przełożonych. I polubił tego spokojnego, jakby wycofanego człowieka, który niczego się nie wypierał. A teraz może podejrzewać, że oddając go w ręce rodaków, skazuje go na śmierć jako człowieka, który wie zbyt dużo. Dokonując wymiany więźniów, Donovan długo będzie stał na moście Glienicke i patrzył na samochód, którym Abel odjeżdża w nieznane.

Scenariusz „Mostu szpiegów" napisali bracia Coen. I to się czuje. Dużo tu dystansu do świata i specyficznego Coenowskiego humoru. Choć podejrzewam, że finał pochodzi już od Stevena Spielberga, który przed napisami końcowymi lubi przypomnieć o amerykańskich wartościach: załopotać narodowymi flagami czy podkreślić rolę rodziny.

Generalnie jednak to bardzo ciekawe kino, zmuszające widza do refleksji na temat równości wobec prawa, lojalności, siły człowieka, który ma swoje idee.

Znakomitą kreację tworzy w „Moście szpiegów" Tom Hanks. Potrafi oddać wewnętrzną moc, która pozwala Donovanowi pozostać w zgodzie z własnymi ideałami i przekonaniem, że każdy człowiek ma prawo do obrony. A jednocześnie jest w swoim profesjonalizmie głęboko ludzki. Nie ustępuje mu Mark Rylans. Grając sowieckiego szpiega, cały czas podkreśla zwyczajność swojego bohatera, jego niechęć do wyróżniania się z tłumu i tragiczną świadomość własnej sytuacji.

Z kolei Tom Hooper, twórca oscarowego „Jak zostać królem" w „Dziewczynie z portretu" sięgnął po autentyczną historię duńskiego malarza pejzażysty Einara Wegenera, który jako jedna z pierwszych osób w historii medycyny przeszedł na przełomie lat 20. i 30. XX wieku operację zmiany płci, stając się Lili Elbe.

Tożsamość płci

Tom Hooper sportretował mężczyznę, który odkrywa, że w sukience czuje się lepiej niż w garniturze. Uczy się więc kobiecych gestów, uśmiecha z dziewczęcym wdziękiem, zaczyna chodzić drobnym krokiem. I wreszcie oddaje się w ręce chirurga. Musi przejść trudny proces zyskiwania własnej tożsamości, a jednocześnie stawić czoło społeczeństwu. I najbliższym. Wegener ma żonę – malarkę Gerdę Gottlieb. Ten film jest również, a może przede wszystkim, o niej. O miłości, która pozwala drugiej osobie na bycie sobą.

Mam wrażenie, że ta – jak się dzisiaj mówi – korekta płci niesie na ekranie zbyt mało bólu i cierpienia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Hooper zadaje jednak ważne pytania o własne miejsce w świecie. I choć w inny sposób niż Spielberg, też mówi o sile człowieka, który chce być sobą.

Obaj twórcy, zarówno Donovan, jak i Wegener, przeciwstawiają się normom społecznym narzucającym ludziom wartości i wzory zachowań. Bardzo to ważne w czasach unifikacji i globalizacji.

Gwiazdami otwarcia festiwalu są też oczywiście autorzy zdjęć do tych filmów. Janusz Kamiński w trzynastym obrazie zrealizowanym wspólnie ze Spielbergiem podkreślił stylem zdjęć chłód i strach zimnowojennej rzeczywistości, szarość wschodniego Berlina, kryjący się tam niepokój.

W „Dziewczynie z portretu" z bliska przyglądał się bohaterom filmu Danny Cohen, który pojawi się w sobotę w Bydgoszczy. No bo gdzie miałby w ten listopadowy weekend być, jak nie w miejscu, które w tak szczególny sposób honoruje pracę operatorów?

Laureaci i filmy w bydgoszczy

Przez osiem listopadowych dni Bydgoszcz stanie się królestwem operatorów filmowych. W tym roku na Camerimage, jak zwykle, przyjedzie śmietanka autorów zdjęć z całego świata. Jurorzy konkursu głównego ocenią ich pracę. A że trudno o dobre zdjęcia w złym filmie, zestaw tytułów ubiegających się o Złotą Żabę jest bardzo silny. Od wielkich amerykańskich hitów w rodzaju „Mad Max: Na drodze gniewu" George'a Millera czy „Carol" Todda Haynesa przez tak wstrząsające filmy jak „Syn Szawła" Laszlo Nemesza aż do skromnych produkcji, jak choćby „Barany. Islandzka opowieść" Grimura Hakonarsona. W szranki stają tu również dwaj operatorzy polscy: Marian Prokop odpowiedzialny za zdjęcia do „Miasta 44" Jana Komasy oraz Marcin Koszałka, który stanął za kamerą we własnym filmie „Czerwony pająk".

Ale jak zawsze rywalizacja o Złotą Żabę to tylko zwieńczenie niezwykle bogatego i ciekawego programu Camerimage. Marek Żydowicz i jego zespół przygotowali konkursy filmów polskich, długometrażowych obrazów dokumentalnych, produkcji nakręconych w 3D, wideoklipów, debiutów reżyserskich i operatorskich oraz oczywiście etiud szkolnych. W czasie festiwalu nagrodę za całokształt twórczości odbierze Chris Menges, autor zdjęć m.in. do filmów Kena Loacha, Lindseya Andersona, Rolanda Joffé. Nagroda dla duetu powędruje do Madżida Madżidiego i Vittorio Storaro, a nagroda za wybitne osiągnięcia w filmie dokumentalnym – do Marcela Łozińskiego. Organizatorzy uhonorowali też Złotymi Żabami kostiumolożkę Sandy Powell, montażystę Waltera Murcha. I, jak zawsze, złożą hołd tym, którzy odeszli – tym razem Tadeuszowi Konwickiemu oraz Kurtowi Weberowi. —bh

Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku