Szczupła sylwetka, chłopięcy wygląd, szczery uśmiech, obsypana piegami twarz. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Eddie Redmayne to aktor tak charakterystyczny, że sprawdzić się może w jednym typie ról. I faktycznie u początków swojej kariery grywał młodzieńców nie z tej epoki - w miniserialach "Elżbieta I" czy "Tess D'Urbervilles" oraz w filmach "Kochanice króla", "Elżbieta: Złoty Wiek", "Wspaniały rok 1939". Role przechodziły bez większego echa i nagród.
Swoich sił Redmayne próbował równolegle na deskach teatralnych. I tu mógł liczyć na wyróżnienia - m.in. w 2004 roku za udział w sztuce "Goat: or, Who Is Sylvia?" otrzymał nagrodę Critics' Circle Theatre Award dla najbardziej obiecującego aktora. Z kolei w 2009 roku za rolę w sztuce "Red" Johna Logana zdobył Tony Award dla najlepszego aktora.
Kino na poważnie dostrzegło 34-letniego Redmayne'a w 2011 roku. W filmie "Mój tydzień z Marilyn" zagrał Colina Clarka, asystenta reżysera filmu "Książę i aktoreczka", który spędza kilka niezwykłych dni w towarzystwie Marylin Monroe. Choć za rolę Redmayne nie zyskał żadnej nagrody ani nominacji, stał się rozpoznawalny na całym świecie.
Rok później podbił rosnącą popularność rolą Mariusza Pontmercy'ego w "Les Miserables" w reżyserii Toma Hoppera. W 2014 roku wcielił się w filmie „Teoria wszystkiego" w postać genialnego naukowca Stephena Hawkinga.
Tę poruszającą i dopracowaną kreację doceniła Amerykańska Akademia Filmowa nagradzając Redmayne'a Oscarem za pierwszoplanową rolę męską. Podziękowania i gratulacje aktorowi złożył wówczas sam Stephen Hawking. Na swoim profilu na Facebooku napisał: "Eddie, dobra robota. Jestem bardzo dumny".