Lustro mistrza Janusza Stannego

Wystawa plakatów i ilustracji Janusza Stannego „Dzieciaki” zostanie otwarta 21 września w lubelskim Centrum Spotkania Kultur.

Publikacja: 18.09.2023 10:57

Lustro mistrza Janusza Stannego

Foto: mat.pras.

Po dekadzie przykręcania śruby przez rządzących w Warszawie synów Marksa i Lenina Polacy powiedzieli „nie”.

Ich bunt z 1956 roku zmusił jajogłowych do pociągnięcia za hamulec. Porzucenie socrealistycznej pałki i pojawienie się w jej miejsce w połowie lat 1950. podmuchu liberalizmu, spowodowało zupełnie nieoczekiwane konsekwencje. Uwolniona od ideologicznego gorsetu sfera kultury, ale nie tylko ona, odetchnęła wolnością. Ten oddech wolności na czterech zupełnie nie związanych ze sobą arenach: w boksie, lekkiej atletyce, filmie i sztuce, wyraził się skokowym awansem każdej z tych sztuk.

W podziwie dla nich poza granicami kraju ukuto nawet pojęcie „polskiej szkoły”. Wychowankowie Papy Sztama na ringach finałów mistrzostw Europy zapędzali do rogu i na deski posłali legendarnych championów radzieckich, na bieżniach pod różną szerokością geograficzną biegacze innych nacji na mecie oglądali jedynie plecy polskich kolegów. A jeśli w filmie pojęcie „polskiej szkoły” nobilitowało dokonania Wajdy, Munka czy Haasa, to w sztuce odnosiło się do plakatu.

„Polska szkoła plakatu” stała się częścią europejskiej, a de facto światowej kultury. Schylano przed nią kornie głowę, od sąsiednich Niemiec, przez Francję i Włochy po Japonię. Do socjalistycznej Polski pielgrzymowali adepci sztuki plakatowej z całego świata. A na niezmiennie, niestety także po 1956 roku, szarych i brzydkich ulicach kraju, kiedy po dwóch latach odwilży twardogłowa ekipa Gomułki wróciła do przykręcania stalinowskiej śruby, plakaty stawały się jej ozdobą. Uwodziły ofensywą koloru i zgrabnym, inteligentnym pomysłem. Opierał się na silnie skrótowym przekazie. Ulica urosła do rangi galerii, przechodnie stali się nagle widzami.

mat.pras.

W unii personalnej ojcem i matką „polskiej szkoły plakatu” był profesor warszawskiej ASP Henryk Tomaszewski. Wśród jego studentów opowiadano sobie, jak na uczelnianym zebraniu komunistycznego aktywu profesor odparł nadętemu ideologicznie koledze, zarazem artystycznej miernocie o nazwisku Damski: „Wielu hujów w życiu widziałem, ale nigdy damskiego”.

W takich artystycznej stajni wchłaniał opary jego piekielnie uzdolniony i kantowsko pilny student Janusz Stanny. Nic dziwnego, że przejął filozoficzne i artystyczne emploi mentora. I przez kolejnych 50 lat wiernie wcielał w życie jego zasadę: „Zdolna ręka może się opatrzeć, zdolna głowa nigdy”. Nie kierował się więc stylem, którym steruje ręka.

Czytaj więcej

Esterka, artyści i festiwal filmowy

Wystawa plakatów i ilustracji Janusza Stannego 

Plakaty i ich mikro-formy, książkowe ilustracje, w wykonaniu Stannego puszczały oko do przechodniów i czytelników. Przemawiały do nich językiem aluzji i metafor. Zapraszały do gry w odkrywanie znaczeń. W ilustracjach, flankujących książki, a tworzonych pędzlem, kredką czy piórem wyczarowywały światy z pozoru bliskie, choć cudownie niemożliwie. A jednocześnie zbyt piękne, by móc o nich zapomnieć. Kolejne pokolenia Polaków wyrastały na jego książkowych ilustracjach, zarysowujących europejski kanon: „Pana Tadeusza”, baśni Andersena i La Fontaine’a. Po przełomie roku 1989 z kolei satyryczne rysunki bawiły rodaków, którzy z dnia na dzień przesiedli się na kapitalistyczny styl życia. Plakaty i ilustracje do dziś uwodzą szybką akcją i zabawnymi gagami. Co nie dziwi, skoro z jego mistrzowskiej pracowni na warszawskiej ASP przez pół wieku dochodziły studenckie salwy śmiechu. Choć płynęły także potoki łez.

(Auto)ironiczny, o ostrym, wysmakowanym języku w grafice, nie inny pozostał i w życiu. Córka, która przejęła po nim artystyczną pałeczkę, przywołuje jedno zdarzenie, kiedy na targach książki, u stóp warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki, jakiś jegomość, nie bacząc na stojącą do mistrza kolejkę po autograf, impertynencko zażądał darmowego portretu na tle „prezentu Stalina dla polskiego narodu”. Stanny w mig chwycił za papier i ołówek. Bez mrugnięcia oka spełnił impertynenckie życzenie wielbiciela. Na dole naszkicowanego, gigantycznego gmachu postawił kropeczkę. I spointował: „Tym punktem jest właśnie pan!” Nosa bliźnim ucierał jednak z rzadka. Ale z dziesiątek takich i podobnych anegdot córka, także artystka, skomponowała artystyczną biografię ojca. Ukazana na tle politycznego i artystycznego życia Warszawy i całego kraju, ukaże się niebawem w wydawnictwie PIW.

mat.pras.

Spośród zamieszczonych w niej anegdot, warto zdradzić jeszcze jedną. Kiedy tradycyjnie tonąc w morzu niedokończonych prac i szkiców, pośród setek farb, tuszów, kredek i innych utensyliów w swojej pracowni, Janusz Stanny akurat sięgnął po wielki papier i zaczął go usilnie drzeć na kawałki, córka wyrwała mu mocno już zmiętą kulę z ręki. I czerwona od złości wyperswadowała, że „niszczy nic innego jak tylko dobro narodowe”. W ten sposób od niebytu uratowała jedyny plakat, który w 1970 roku zdobił stacje paryskiego metra. Zawisł tam jako symbol wdzięczności socjalistycznej Polski za uznanie jej powojennej granicy z Niemcami przez francuskiego prezydenta Charlesa de Gaulle’a (1967). Także i ten plakat, poddany w międzyczasie renowacji, zawiśnie, tym razem, od 21 września w Lublinie. Miejscowe Centrum Spotkania Kultur prezentuje największą od śmierci artysty (2014) wystawę jego prac, plakatów i ilustracji. W tym także ilustracji dla dzieci. Pokolenie Polaków z 2023 roku po 30 latach życia w kapitalizmie będzie miało szansę przyglądnąć się sobie jak w lustrze. A nastoletni lub jeszcze młodsi skonfrontować swoją wyobraźnię, wyrzeźbioną przez Netflixa i Disney’a, z klasycznym jej kanonem.

Wystawa plakatów i ilustracji „Dzieciaki” Janusza Stannego od 21 września – Lublin Centrum Spotkania Kultur, Plac Teatralny 1

Po dekadzie przykręcania śruby przez rządzących w Warszawie synów Marksa i Lenina Polacy powiedzieli „nie”.

Ich bunt z 1956 roku zmusił jajogłowych do pociągnięcia za hamulec. Porzucenie socrealistycznej pałki i pojawienie się w jej miejsce w połowie lat 1950. podmuchu liberalizmu, spowodowało zupełnie nieoczekiwane konsekwencje. Uwolniona od ideologicznego gorsetu sfera kultury, ale nie tylko ona, odetchnęła wolnością. Ten oddech wolności na czterech zupełnie nie związanych ze sobą arenach: w boksie, lekkiej atletyce, filmie i sztuce, wyraził się skokowym awansem każdej z tych sztuk.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Sprzeciw wobec planów odwołania dyrektora Muzeum Historii Polski Roberta Kostry
Kultura
Prof. Małgorzata Omilanowska-Kiljańczyk dyrektorką Zamku Królewskiego
Kultura
DALI CYBERNETICS - Immersyjna podróż w głąb genialnego umysłu Salvadora Dalí
Kultura
Profesor Wojciech Fałkowski odwołany ze stanowiska dyrektora Zamku Królewskiego
Kultura
Rebecca Horn, legendarna niemiecka artystka o międzynarodowej sławie, nie żyje