„Patience": kryminalno-psychodeliczna love story

„Patience" to kryminalno-psychodeliczna love story i najdoskonalsze dzieło Daniela Clowesa.

Aktualizacja: 18.07.2016 08:14 Publikacja: 17.07.2016 18:48

Daniel Clowes Patience Tłum. Wojciech Góralczyk Kultura Gniewu, Warszawa 2016

Daniel Clowes Patience Tłum. Wojciech Góralczyk Kultura Gniewu, Warszawa 2016

Foto: materiały prasowe

Od dawna jest moim faworytem. Wydaje albumy rzadko; u nas ukazują się na ogół z wieloletnim poślizgiem. Ale akurat ten, zatytułowany „Patience", Daniel Clowes (ur. 1961) opublikował w USA w tym samym roku, w którym pojawił się w Polsce.

Obsypywany nagrodami autor ma na koncie współpracę z Davidem Lynchem, z którym połączyło go upodobanie do kampu, groteski i czarnego horroru, a wszystko to podane w surrealistycznym sosie. W jego album wchodzi się więc jak w szaleństwo. Od pierwszych kadrów przyprawia on o gęsią skórkę.

Patience, czyli Cierpliwość – takie imię nosi bohaterka. Dwuznaczny tytuł, ale opowieść zaczyna się banalnie. Jest rok 2012, jakieś amerykańskie miasto, para biedaków-przeciętniaków dowiaduje się, że zostaną rodzicami. Są szczęśliwi, ale też oszołomieni. A czytelnik spodziewa się najgorszego.

Clowes nawet prostą, intymną scenę potrafi nasycić grozą. To kwestia kadrowania, sposobu rysowania i kolorystyki. Barwy zgrzytliwe, odpychające, nienaturalne (czasem ciało jest niebieskie, to znów żółte lub fioletowe); linia dziwnie zimna, „nieżyczliwa" postaciom. Kadry niby realistyczne, sceneria z życia wzięta, lecz wszystko nagle przeobraża się w wynaturzenie, wręcz obrzydliwość.

A jednak nawet fantastyczne sytuacje nacechowane są zwyczajnością. Ani przez moment ta dziwna bajka nie pozwala nam zapomnieć, że dzieje się tu i teraz. A ludzie? Kreatury-karykatury. Cóż, znamy podobnych aż za dobrze.

Już na początku orientujemy się, że Patience i jej mąż Jack mimo miłości nie byli względem siebie całkiem szczerzy. On nie dostał pracy, która pozwoliłaby im stanąć na nogi; ona nie miała tak świetlanej przeszłości, w jaką on wierzył. Z pewnością dogadaliby się, wybaczyli sobie, żyli długo i szczęśliwie, gdyby nie to, że Patience zostaje zamordowana.

Zrozpaczony Jack, najpierw posądzony o zbrodnię, potem uniewinniony, ma jeden cel w życiu: pomścić ukochaną. Zdeterminowany, nie cofa się przed szarlatanerią. Wchodzi w posiadanie „wehikułu czasu" i... zaczyna się jazda, nad którą mściciel nie do końca panuje.

Clowes wspaniale charakteryzuje każdy okres i miejsce, do którego dociera nieszczęsny Jack. I przy okazji dokumentuje epokę. Taka dbałość o detal budzi szacunek!

Zadziwiające też, że wątek fantastyczny wcale nie czyni opowieści sympatyczniejszą czy łatwiejszą do przyjęcia. To nie bajka ani SF, to jakiś koszmar, horror. Jack odkrywa po drodze „w tył" tyle paskudztw i szwindli, że brak kasy wydaje się przy nich najmniejszym problemem. Bo prawdziwą przyczyną zła jest... niewłaściwe miejsce urodzenia.

Czy Patience musiała zostać ofiarą? Czy Jack ma szansę ją uratować, wszystko jedno, za pomocą jakich zabiegów i urządzeń?

Clowes stawia mało optymistyczną diagnozę. Nie swoim postaciom – społeczeństwu. Temu najbardziej demokratycznemu na świecie, zasobnemu, gdzie rzekomo każdy pucybut może zostać milionerem, a na pewno ukuć swój los. Jednak przykrość płynącą z ponurych konstatacji rekompensuje artystyczny poziom albumu.

Rewelacja – ale nie dla tych, którzy szukają w komiksie rozrywki. Do „Patience" trzeba cierpliwości. I wysiłku intelektualnego. Ale warto.

Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem