Jest przecież pierwszym pianistą z tego kraju, który wygrał Konkurs Chopinowski. W dniu premiery jego płyty z nagraniami zarejestrowanymi podczas konkursu przed sklepami ustawiały się tam zatem długie kolejki.
Album szybko zawędrował na pierwsze miejsca koreańskich list bestsellerów, w ciągu niespełna tygodnia trzykrotnie zdobył status platynowej płyty.
Z kolei na jego lutowy występ w Seulu 2 tys. biletów sprzedano w niespełna godzinę. 21-letni Seong stał się w kraju idolem młodzieży, wręcz bohaterem. - To przesada - odpowiada. - Owszem, odczuwam ciężar popularności, ale nie jestem narodową gwiazdą. Popularność triumfatora warszawskiego konkursu nie ogranicza się do jego ojczyzny i Polski. Debiutancki album Seong-Jin Cho wzbudził zainteresowanie niemal na całym świecie. W ciągu dwóch miesięcy od konkursowego zwycięstwa Koreańczyka sprzedano ponad 110 tys. egzemplarzy, co w muzyce klasycznej jest tak świetnym wynikiem, że zaskoczenia nie ukrywali szefowie Deutsche Grammophon, wydawcy płyty.Od października ubiegłego roku Seong-Jin Cho wiele też koncertował, sam Koncert e-moll wykonał kilkanaście razy, do tego doszły liczne recitale. Po jednym z nich „Financial Times" napisał, że jego gra jest czysta, pełna blasku, wyważona i bardzo chopinowska.
Zdobywa sympatię także niesłychaną szczerością i bezpośredniością. W jednym z licznych wywiadów, jakich udzielił w ostatnim czasie, na pytanie: „Co byś powiedział Chopinowi, gdybyś go spotkał?", odparł: „Czy mógłbyś dla mnie zagrać?". „A potem?". „Zapytałbym, czy mógłby dla mnie zagrać jeszcze raz".
Humor mu więc dopisuje, ale bywa też zmęczony nagłą sławą. I wie, że potrzebuje wyciszenia oraz czasu na pracę nad swoim rozwojem. Jest przecież bardzo młody.