Tytuł jest zagadkowy, ale i niezbyt fortunny, trzeba go przetłumaczyć, by pojąć, w czym rzecz. Spektakl „Sognando la morte", a więc „Śniąc o śmierci", w Teatrze Królewskim w warszawskich Łazienkach nieprzypadkowo zainaugurował II Festiwal Oper Barokowych, choć operą nie jest. Za to opowiada o śmierci i o miłości, a więc o dwóch stanach doświadczanych przez każdego człowieka. Oboma byli zafascynowani twórcy baroku.
To widowisko jest przykładem nowoczesnego podejścia do tradycji, choć zarazem szanuje jej reguły. Anna Radziejewska wybrała dziesięć barokowych arii i canzon, Jacek Tyski dodał współczesną choreografię, ale w geście, w układzie fałd scenicznych kostiumów odwołującą się do barokowej rzeźby. Grający stylowo siedmioosobowy zespół instrumentów dawnych prowadzony przez klawesynistkę Lilianę Stawarz wzbogacił całość o kilka fragmentów XVII-wiecznych sonat.
Spektakl zaczyna się pięknym obrazem. Na zaciemnionej scenie światło powoli wydobywa postać Anny Radziejewskiej śpiewającej kołysankę Włocha Tarquinio Meruli, w której Matka Boża przestrzega Dzieciątko przed cierpieniami, które czekają na nie w życiu. Spod jej ogromnego czarnego płaszcza wynurza się zaś On: zwiastun śmierci, ale i miłości.
Dalej są różne opowieści: o uczuciu tak przygniatającym, że tylko śmierć może nas od niego uwolnić. I o poświęceniu kobiety, która dla ukochanego mężczyzny gotowa jest na największą ofiarę. Anna Radziejewska jest wybitną interpretatorką muzyki barokowej (to zresztą tylko jedna z jej śpiewaczych specjalności), tak że każde z tych wokalnych wyznań przykuwa uwagę.
W tym spektaklu jest nie tylko śpiewaczką. Przez cały czas, nie schodząc ani na moment ze sceny, tańczy, prezentując elegancję ruchu, wyrazistość gestu. Jacek Tyski jest zaś nie tylko tancerzem, lecz także aktorskim partnerem, współtworzącym poetycki klimat widowiska, zakończonego w finale odwołaniem do barokowej piety.