- Książka była dobrą okazją do tego, żeby przemyśleć powody moich problemów, ale także wielkiej radości, która we mnie jest, co daje szanse na koncerty, jakie daję ze swoim zespołem – powiedział artysta.
A trwają one ponad trzy godziny!
Jak powiedział muzyk w wywiadzie dla „Vanity Fair”, zmierzył się z depresją, która trapiła go najbardziej pomiędzy 60 i 64 rokiem życia.
- Pisząc książkę, uświadomiłem sobie, że cokolwiek by się nie stało, depresyjne stany nigdy mnie nie opuszczą, gdziekolwiek bym był i kiedykolwiek by się to działo – wyznał. – To tak jak przebywać w samochodzie. W czasie jazdy mogą się przytrafiać dobre i złe myśli. Najważniejsze jest to, w jakim stanie ducha kładziemy ręce na kierownicę i prowadzimy maszynę.
Muzyk zwanym Bossem przyznaje, że jednym z powodów depresji była obawa przed powtórką losu ojca, którego określił jako postać z prozy Charlesa Bukowskiego. Dużo pił, trudno mu było utrzymać stałą pracę, często się wycofywał się z życia rodzinnego, w tym z kontaktów z synem.
- Zastanawiałem się często, czy stając się podobny do ojca, mogę popaść w taki stan jak on? – mówił Bruce. - Nawet kiedy się pojednaliśmy, nawet kiedy umierał i mówiłem mu „Tato, kocham cię”, odpowiadał tylko „Ech, ja też”, bo nie mogły mu przejść przez gardło czulsze słowa.