Rzeczpospolita: Pamięta pan pierwszego Polaka, z którym zaczął pracować?
Gianluca Macheda: To była sławna dziś Aleksandra Kurzak, wtedy jeszcze bardzo młoda, w Hamburgu kontynuowała studia. Tam zaczęła się nasza współpraca i trwa do dziś, a przez te lata staliśmy się też przyjaciółmi.
Ilu Polaków ma pan w swojej agencji?
Oprócz Aleksandry jest Artur Ruciński, Rafał Siwek, a od niedawna dwóch młodych śpiewaków – Andrzej Filończyk i Krzysztof Bączyk. W sumie sporo, bo jesteście utalentowani, a poza tym charakterem przypominacie Włochów z południa kraju, skąd ja pochodzę. Macie w sobie podobne ciepło i serdeczność.
Tych najmłodszych wyłowił pan z tegorocznego Konkursu Moniuszkowskiego, na którym zdobyli nagrody?