Smaki kuchni żarłocznego ludu

Będąc w Mediolanie czy Mantui nie należy szukać talerza spaghetti z sosem pomidorowym albo pizzy margherita. Warto spróbować lokalnych specjałów: risotta alla milanese albo cielęciny – słynnego ossobuco

Aktualizacja: 08.03.2008 07:08 Publikacja: 08.03.2008 01:25

Smaki kuchni żarłocznego ludu

Foto: stockfood

Red

Mediolańska dzielnica wokół navigli‚ sztucznych kanałów zbudowanych między końcem XII a XVI wiekiem, jest pełna małych uliczek‚ niskich domów, sklepików‚ barów i restauracji. Atmosfera‚ typowa dla artystycznej cyganerii, przypomina Quartier Latin w Paryżu.

Jest tam Trattoria Milanese, mała restauracja‚ która serwuje specjalności kuchni mediolańskiej. Podczas jedzonego tam posiłku przypomniał mi się esej Piera Camporesiego‚ jednego z najbardziej przenikliwych intelektualistów włoskich ubiegłego stulecia. Profesor literatury włoskiej na Uniwersytecie Bolońskim badał związki między literaturą‚ mitami ludowymi i sposobem żywienia (jego „Laboratoria zmysłów” zostały pięknie przetłumaczone na polski przez Joannę Ugniewską). W eseju „Mediterraneo e dieta padana” (Morze Śródziemne i dieta padańska) Camporesi wskazuje jednoznacznie na odrębność kuchni tego regionu‚ obejmującego Lombardię‚ Piemont‚ Emilię Romanię oraz (częściowo) Wenecję. Jedno z podstawowych dań tej kuchni to słynne risotto alla milanese, czyli ryż gotowany na rosole z dodatkiem szpiku i szafranu.

Ryż‚ jak słusznie mówi Camporesi‚ jest pożywieniem „agglutinante” – spajającym ludy żyjące na północy‚ w dorzeczu Padu. Sprowadzony na Zachód przez Arabów w średniowieczu‚ początkowo używany w formie mąki lub jako lekarstwo‚ stał się w XV i XVI wieku razem z kukurydzą podstawą pożywienia mieszkańców Północy. Przy czym stale był postrzegany jako danie‚ dzięki któremu mieszkańcy wsi unikali głodu.

Ryż‚ rosół i masło to magiczny trójkąt wychwalany przez włoskiego pisarza Carla Emilia Gadda‚ który w swojej książce „Le meraviglie d’Italia” przedstawił wspaniały przepis na risotto po mediolańsku: ryż musi być typu vialone, o ziarnach okrągłych i dość grubych‚ masło powinno pochodzić z Lodi albo z tych okolic Dolnej Padanii‚ gdzie zwierzęta żywią się najlepszą paszą. Rosół musi być z najlepszej wołowiny‚ oczywiście z Padanii‚ a nie ze starego byka o rogach zdradzających obce pochodzenie. Do tego szafran zwany złotem w proszku.

Inne risotto‚ z Mantui‚ nosi dziwną nazwę alla pilota‚ która wywodzi się od lokalnego określenia na sezonowych robotników najmowanych do pracy na polach ryżowych. Owi piloci – od słowa „pilare”, czyli łuskać ryż – wykonywali swoją robotę, obrabiając ziarna w wielkich moździerzach zwanych pile.

Przy łuskaniu pracowano bez przerw. Nie było czasu na przygotowanie posiłku. Piloci opracowali więc danie niewymagające stałego doglądania ryżu. Na końcu gotowania dodawano doń podsmażoną cebulę z rozdrobnioną kiełbasą.

W Trattoria Milanese podają risotto‚ które jest niejako kombinacją tych dwóch przepisów: z szafranem i z rozdrobnioną kiełbasą‚ a nazywane jest ambrogino. Kompozycja prosta i genialna‚ w której intensywny smak kiełbasy nie zabija pięknego aromatu i smaku szafranu.

W czasach ancien regime’u od głodu ratowała również polenta‚ czyli mąka gotowana na wodzie. Kukurydza‚ która od XVI wieku jako baza mąki zastępuje proso‚ jęczmień‚ suszony bób czy kasztany, staje się podstawową polentą podawaną z masłem lub smalcem‚ nieraz z odrobiną sera‚ a niekiedy‚ przy święcie‚ z mięsem, jak na przykład cassoeula‚ zimowe danie złożone z kapusty i gorszych kawałków wieprzowiny, jak skórki‚ nóżki‚ żeberka‚ głowizna.

Innym typowym daniem jest la busecca, czyli zupa z flaków wołowych z fasolą i ziołami podawana z grzankami natartymi czosnkiem.

Dominującym daniem mięsnym w tej kuchni jest ossobuco, czyli krojona w poprzek na plastry gicz cielęca ze szpikową kostką w środku‚ zwana w lokalnym dialekcie ossbuss lub rustin negaa (dosłownie zatopiona pieczeń), czyli kotlet cielęcy z kością obsmażony na maśle z szałwią, a potem lekko duszony w białym winie i rosole. Ten sam kotlet cielęcy w wersji alla milanese (po mediolańsku) jest panierowany i smażony na maśle. Nie należy go mylić ze sznyclem po wiedeńsku (bez kostki‚ najpierw obtoczony w mące, a dopiero później w bułce)‚ zawsze uważanym przez mieszkańców Mediolanu za ściągnięty z ich kotleta.

Camporesi, starając się zdefiniować kuchnię mediolańską, określa ją jako „ociekającą masłem kuchnię mięsożerców (...) z powszechną słabością do mięsa wieprzowego‚ świeżego lub solonego”, jako „ziemię flaków i ossobuków oraz serów tłustych i kremowych”.

Nie sposób nie wspomnieć więc o Gorgonzoli‚ miękkim serze o bogatym smaku, który jemy zazwyczaj na końcu posiłku z dojrzałą gruszką‚ ale który może być także bazą znakomitych sosów. A więc kuchnia ludu żarłocznego‚ który Carlo Goldoni w swoich memuarach nazywa lupi lombardi – lombardzkimi wilkami‚ a których Camporesi opisuje w sposób apokaliptyczny jako potomków longobardzkich barbarzyńców o bujnych grzywach i nienasyconych apetytach‚ którzy zeszli z gór w te piękne i żyzne doliny‚ siejąc śmierć i zniszczenia.

Nie ma co szukać w tej kuchni śladów tak chwalonej kuchni śródziemnomorskiej‚ której bazą jest oliwa z oliwek‚ jarzyny i owoce morza. Wody równiny padańskiej‚ zarówno rzeki, jak jeziora‚ są siedzibą ryb‚ jak szczupaki‚ sandacze‚ węgorze czy liny, oraz raków (podstawowego składnika risotta alla certosina) i żab. Wśród tradycyjnych jarzyn mamy kapustę‚ rzepę‚ dynię‚ które dobrze znoszą kontynentalne zimy‚ nie brakuje także fasoli i grochu.

Omastą jest masło i szmalec‚ niewiele oliwy‚ a jeżeli, to raczej olej z nasion lub orzechów. Makaronu (rozumianego jako pasta secca – spaghetti‚ rurki‚ świderki itd.), istotnego filaru śródziemnomorskiej diety‚ praktycznie nie ma‚ pomidor pozostaje rzadkością.

Będąc w Lombardii, należy więc przy jedzeniu nie szukać za wszelką cenę talerza spaghetti z sosem pomidorowym albo pizzy margherita. Nie dlatego‚ żeby w Mediolanie brakowało restauracji czy trattorii oferujących dania ze wszystkich regionów Italii (dyktat globalizacji nakazuje jeść wszędzie te same rzeczy‚ od sushi do pizzy)‚ ale aby zasmakować w tym mieście‚ jego mgłach‚ jego świetle‚ jego kanałach‚ to warto poszukać takich miejsc jak Trattoria Milanese.

Mediolańska dzielnica wokół navigli‚ sztucznych kanałów zbudowanych między końcem XII a XVI wiekiem, jest pełna małych uliczek‚ niskich domów, sklepików‚ barów i restauracji. Atmosfera‚ typowa dla artystycznej cyganerii, przypomina Quartier Latin w Paryżu.

Jest tam Trattoria Milanese, mała restauracja‚ która serwuje specjalności kuchni mediolańskiej. Podczas jedzonego tam posiłku przypomniał mi się esej Piera Camporesiego‚ jednego z najbardziej przenikliwych intelektualistów włoskich ubiegłego stulecia. Profesor literatury włoskiej na Uniwersytecie Bolońskim badał związki między literaturą‚ mitami ludowymi i sposobem żywienia (jego „Laboratoria zmysłów” zostały pięknie przetłumaczone na polski przez Joannę Ugniewską). W eseju „Mediterraneo e dieta padana” (Morze Śródziemne i dieta padańska) Camporesi wskazuje jednoznacznie na odrębność kuchni tego regionu‚ obejmującego Lombardię‚ Piemont‚ Emilię Romanię oraz (częściowo) Wenecję. Jedno z podstawowych dań tej kuchni to słynne risotto alla milanese, czyli ryż gotowany na rosole z dodatkiem szpiku i szafranu.

Pozostało 84% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"