Podczas pierwszej nocy odbywającego się w Domu Polonii przy Krakowskim Przedmieściu najdłuższego koncertu chopinowskiego do końca wytrwało dziesięciu melomanów. Przed drugą w nocy, gdy słuchali preludiów, nokturnów i etiud w wykonaniu Katarzyny Łabuś (na zdjęciu), niektórzy walczyli ze snem, inni wydawali się być zahipnotyzowani. – To był zdecydowanie najpóźniejszy koncert, jaki kiedykolwiek przyszło mi grać – przyznaje pianistka, która swój występ powtórzy jeszcze dziś o godz. 11.30. Wówczas publiczność będzie na pewno bardziej liczna.

Pustki na widowni nie przeszkadzały za to Tomaszowi Macewiczowi, studentowi trzeciego roku europeistyki. – Zgłaszając się, zaznaczałem, że może to być późna pora – mówił przed występem. – Cierpię trochę na bezsenność, a poza tym to będzie mój debiut, więc dobrze, że widownia jest tak nieliczna.

Przy pełnej sali na pewno o wiele bardziej bym się denerwował – dodaje student, który jest zafascynowany muzyką kompozytora. – Odkąd pięć lat temu przyjechałem do Warszawy słuchać koncertów na konkursie chopinowskim, dla mnie liczy się tylko jego muzyka.

Preludia w jego wykonaniu zakończyły pierwszy dzień najdłuższych urodzin kompozytora. Maraton potrwa do 1 marca.