Reklama

Marnowanie żywności

Sklepy wyrzucają tony produktów. Tłumaczą, że nikt nie kupi pociemniałego banana ani obitego jabłka

Aktualizacja: 27.03.2010 02:03 Publikacja: 26.03.2010 18:57

Marnowanie żywności

Foto: AFP

Jak napisała w kanadyjskim czasopiśmie "Maclean's" Nancy Macdonald sieci sklepów na całym świecie odrzucają 25 do nawet 40 proc. zamówionej żywności. Dane są przerażające.

Według brytyjskiej organizacji Waste & Resources Action Programme tylko w tym kraju na śmietnik trafia rocznie 1,6 mln ton żywności, w Japonii jest to 2,6 mln ton. W Kanadzie trafia tam 40 proc., a w USA blisko 50 proc. – Nie mamy danych na temat Polski, ale problem w całej Europie jest poważny – wyjaśnia "Rz" Lisa Brown z WRAP.

[srodtytul]Data do utylizacji [/srodtytul]

Ponieważ danych oficjalnych nie ma, poprosiliśmy związkowców z NSZZ "Solidarność", aby sprawdzili skalę zjawiska. – Najgorsze są poniedziałki – wtedy wyrzucamy nawet 200 – 300 kg bananów, a jak kierownik nie zaplanuje dobrze zamówień, to więcej. Wyrzucane są też pomidory, sałata i inne nietrwałe owoce. Ogółem nawet 500 kg jednego dnia – mówi pracownik sklepu Real.

Do śmietnika trafiają też setki opakowań nabiału. Firma na pytanie, ile wyrzuca, odpowiada tylko, że nie są prowadzone takie zestawienia. Podobnie się dzieje w sieciach Biedronka i Carrefour. – Zdarza się, że jednego dnia do kontenerów trafia tona mięsa i wędlin – mówi pracownik Carrefoura.

Reklama
Reklama

– Wszystkie produkty żywnościowe, których data przydatności do spożycia minęła, są natychmiast usuwane ze sprzedaży i ekspozycji, a następnie wyrzucane lub przekazywane profesjonalnej firmie utylizacyjnej.

Dotyczy to produktów pochodzenia zwierzęcego – wyjaśnia biuro prasowe sieci. W podobnej nowomowie o problemie wypowiadają się inne wielkie sieci. – Klienci chcą kupować świeże produkty, ilość towaru w sklepie zawsze odpowiada prognozowanej sprzedaży. Gdy jednak partia produktów przekroczy termin przydatności, jest utylizowana. Tego wymaga nasza polityka bezpieczeństwa żywności – mówi Michał Sikora z Tesco Polska. Trudno mu podać ilość.

[srodtytul]Owocowe klony[/srodtytul]

Dzisiaj w sklepach owoce i warzywa wyglądają jak sztuczne. Ten sam kolor i rozmiar, choć w produkcji rolnej różnorodność kształtu i koloru jest naturalna.

Dyskusyjne są argumenty sieci, że unifikacja jest w trosce o klienta, który nie chce kupować brzydkich owoców czy warzyw. Czy faktycznie?

– Gdy w Wielkiej Brytanii w 2007 r. produkcja ziemniaków z powodu zarazy spadła, detaliści sprzedawali też te nierówne, z wypustkami. Nie wpłynęło to na wielkość sprzedaży i nie było skarg od klientów – pisze Tristram Stuart w książce "Waste: Uncovering the Global Food Scandal". Czy wygląd ziemniaków może mieć znaczenie? – Dla większości klientów nie, ale zdarzają się tacy, zwłaszcza kobiety, którzy odmawiają zakupu nieładnych – mówi ekspedientka z mojego spożywczego. Ruch promujący zdrową żywność stara się z konsumentów wyplenić narzucane przez lata wzorce wyglądu.

Reklama
Reklama

W Niemczech klienci są już gotowi zapłacić dwukrotnie więcej za niepozorne z wyglądu jabłka nawet ze śladami robaka. Wiadomo bowiem, że urosły bez środków chemicznych i dojrzały na drzewie, a nie w jakiejś przechowalni, gdzie ich rozwój został wstrzymany odpowiednim gazem do czasu dostarczenia do sklepu.

[srodtytul]Unijne krzywizny [/srodtytul]

Nie bez winy jest też Bruksela. Gdy wchodziliśmy do Unii eurosceptycy grzmieli, że dostaniemy wytyczne, jak ma wyglądać każdy produkt. Słynne było rozporządzenie o dopuszczalnej krzywiźnie banana. Prawo z 1988 r. ostatecznie uchylono w lipcu 2009 r. Zgodnie z nim ogórki kategorii ekstra i pierwszej musiały być "dobrze rozwinięte, dobrze wykształcone i praktycznie proste, o maksymalnej wysokości łuku: 10 mm na każde 10 cm długości ogórka". W kategoriach drugiej i trzeciej dopuszczalne było większe zakrzywienie, ale jeśli przekraczało 20 mm na każde 10 cm długości ogórka, musiały być one pakowane osobno. Zniknęły też zapisy dotyczące kształtu, koloru i rozmiaru innych 26 owoców i warzyw.

– 1 lipca oznacza powrót na półki sklepowe krzywego ogórka i bulwiastej marchewki – stwierdziła nie bez żartu Mariann Fischer Boel, ówczesna komisarz ds. rolnictwa. – Wyrzucanie dobrych produktów dlatego, że mają niewłaściwy rozmiar i kształt, jest bez sensu.

Przepisy były faktycznie absurdalne. Jak podaje w artykule Nancy Macdonald w 2008 r. brytyjski hurtownik musiał wyrzucić na śmietnik 5 tys. owoców kiwi. Od argumentu jeżą się włosy na głowie – owoce były o 4 gramy za ciężkie w stosunku do normy 62 gramów.

Chodzi nie tylko o owoce – sama Komisja Europejska przyznaje, że do morza ponownie wyrzucanych jest 40 – 60 proc. łowionych ryb, bo są za małe, za duże, należą do innego gatunku. Inny powód to wyczerpanie kontyngentów – jeśli kuter płynie po dorsze, a złowi trochę śledzi, to często już martwe trafiają za burtę, bo ich nie można sprzedać.

Reklama
Reklama

Także same firmy wymyślają absurdalne normy. Sieć Marks & Spencer wymaga od dostawców kanapek, aby pierwsza i druga kromka chleba z każdej strony były odrzucane. Z tego powodu dziennie marnuje się 13 tysięcy kromek. Na śmietnik wyrzucane są też naderwane opakowania wielu produktów.

[srodtytul]Marnotrawstwo w majestacie prawa [/srodtytul]

Trzeba przyznać rację sieciom, że w przypadku nie do końca wartościowej żywności jej oddanie potrzebującym jest trudne. Utylizacja jest obowiązkowa. Waldemar Gronowski z Legnicy, który rozdawał niesprzedany chleb, zgodnie z decyzją Urzędu Kontroli Skarbowej musiał zapłacić 230 tys. zł. Nie była to kara, ale należny od przekazania żywności na cele charytatywne podatek VAT. Dlatego firmy wolały żywność niszczyć.

Prawo w ub.r. zostało zmienione – firmy mogą przekazywać nadwyżki, zapłacą wtedy też mniejszy podatek dochodowy. Ale wielkich zmian w postawie sklepów nie widać.

Sklepy często nie są w stanie oszacować zapotrzebowania i zamawiają za dużo. Przed zbliżającym się terminem przydatności coraz częściej wprowadzają obniżkę cen. Lepiej sprzedać dżemy i jogurty taniej, niż czekać, aż wylądują na śmietniku. Zgodnie z prawem po terminie sprzedawać ich nie można, choć przecież czekolada leżąca na półce kilka tygodni po magicznej dacie wybitej na opakowaniu nie staje się trucizną.

Reklama
Reklama

Praktyki handlowców bywają też dziwne. – Pamiętam sprawę, kiedy to pracownik wziął cukierka ze stosu przeterminowanych na zapleczu. Zjadł go, co wychwyciła kamera, i skończyło się naganą – mówi Alfred Bujara, przewodniczący sekcji handlu w NSZZ "Solidarność".

Jak napisała w kanadyjskim czasopiśmie "Maclean's" Nancy Macdonald sieci sklepów na całym świecie odrzucają 25 do nawet 40 proc. zamówionej żywności. Dane są przerażające.

Według brytyjskiej organizacji Waste & Resources Action Programme tylko w tym kraju na śmietnik trafia rocznie 1,6 mln ton żywności, w Japonii jest to 2,6 mln ton. W Kanadzie trafia tam 40 proc., a w USA blisko 50 proc. – Nie mamy danych na temat Polski, ale problem w całej Europie jest poważny – wyjaśnia "Rz" Lisa Brown z WRAP.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Reklama
Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama