[b]2 kwietnia obchodzony był w Europie Międzynarodowy Dzień Książki Dziecięcej. Fetuje się go od ponad 40 lat. W Polsce bez echa, ale był Wielki Piątek i ważna rocznica – śmierci Jana Pawła II.
Grzegorz Leszczyński:[/b] Gdyby święto książki dziecięcej przypadało u nas w innym czasie, również byłoby niezauważone.
[b]Dlaczego pan tak uważa? [/b]
Bo w Polsce nie ma społecznego i medialnego zainteresowania literaturą dla dzieci. To jest bardzo specyficzna cecha naszej kultury. Wiem, że w modzie jest narzekanie na własny dom i ja tak utyskiwać nie lubię. Ale w tym przypadku, niestety, dzieje się coś naprawdę dziwnego i powód do narzekania jest ogromny, bo nie dotyczy jakiejś błahostki, tylko duchowej kondycji młodego pokolenia.
Dla porównania – w Szwecji recenzuje się każdą nową książkę dla dzieci w prasie codziennej, odnotowywane są też wznowienia. W Danii na tworzenie sztuki dla dziecka przeznaczanych jest 25 proc. budżetu resortu kultury. W Finlandii powołano narodowy Instytut Książki Dziecięcej zajmujący się badaniem tej literatury i jej promocją. Poważnie traktuje się książkę dziecięcą i duży nacisk kładzie się na wyrabianie nawyków czytelniczych u młodego pokolenia we Francji, Włoszech i w Niemczech.