Powoli uwalnia się od etykietki zdobywcy II nagrody na Konkursie Chopinowskim. – To było bardzo ważne wydarzenie w moim życiu i nie zamierzam o nim zapominać – wyznaje. – Mam jednak już za sobą etap, kiedy w każdym miejscu oczekiwano ode mnie, żebym grał Chopina. Będę robił to nadal, ale nie chcę uchodzić za specjalistę od jednego kompozytora.
Kim jest więc dziś Ingolf Wunder? – Proszę posłuchać najnowszej płyty – odpowiada. – To bardzo osobisty album, rzadko dziś takie się wydaje. Wybrałem utwory, które wywarły wpływ na mnie i moje życie. Rodzice nie zakładali, że muszę zostać muzykiem. Jeśli tak się stało, wynika to bardziej z faktu, że w pewnym momencie natknąłem się na utwory Skriabina czy Rachmaninowa, które tak mnie zafascynowały, że miałem ochotę ćwiczyć.
Album, który jutro ma światową premierę, nosi tytuł „300". Austriak chce nim uczcić trzy wieki dziejów fortepianu (pierwszy instrument zbudowano ok. 1710 roku), ale i własny jubileusz. Ma na koncie trzysta występów, choć przyznaje, że nie prowadził dokładnej dokumentacji tych najwcześniejszych, więc było ich zapewne nieco więcej.
Jak na artystę, który niedawno skończył 27 lat, to całkiem spora liczba. Zwłaszcza że Ingolf Wunder po raz pierwszy usiadł przy fortepianie, gdy miał 14 lat. – Ale od czwartego roku życia uczyłem się grać na skrzypcach – dodaje. – Nigdy ich wszakże nie pokochałem. Do dziś je lubię, ale wtedy, gdy grają inni. Osiągnąłem co prawda wysoki poziom, jednak nie wyobrażałem sobie siebie jako profesjonalnego skrzypka. Przy fortepianie od razu poczułem się świetnie.
Edukacja przebiegała w sposób nietypowy. – Mój pierwszy nauczyciel podsuwał mi różne płyty – opowiada. – Miałem możliwość wyboru nagrań, które mnie inspirowały. Dlatego na płycie są też utwory słynnych wirtuozów – Vladimira Horowitza czy Raoula Koczalskiego, który wspaniale interpretował Chopina.
W zestawie „300" nie brak największych nazwisk: Mozart, Chopin, Liszt, Debussy. Nie ma jednak Bacha. – Jestem na niego za młody – wyjaśnia. – Potrzeba czasu, by sam do mnie przyszedł, bo najważniejsze są te spotkania, które odbywają się w odpowiednim momencie. To samo dotyczy muzyki współczesnej, kiedyś do niej dojrzeję. Na razie jestem trochę konserwatywny.