Romeo i Julia w Weronie nie mogli słyszeć ani słowika‚ ani skowronka. Szekspira usprawiedliwia fakt‚ że większość życia spędził na angielskiej prowincji i mógł nie wiedzieć‚ że żaden z wymienionych przez niego gatunków nie miał szans na przetrwanie w pozbawionym zieleni szesnastowiecznym mieście. Przez ostatnie 400 lat sporo się jednak zmieniło – w samej Warszawie do lęgów przystępuje ok. 130 gatunków ptaków‚ a w ciągu 14 lat (1986 – 2000) w stolicy stwierdzono pojawienie się ponad 240.

Co sprawia‚ że coraz częściej miejscem ornitologicznych obserwacji są nie tylko lasy czy bagna‚ ale również przystanki autobusowe czy szkolne boiska?

Wiele ptaków‚ które poza miastem musi się mieć na baczności w obawie przed drapieżnikami‚ w mieście ma ułatwione życie‚ bo i wrogów jest tu mniej. Co roku w sierpniu na śródmiejskich sadzawkach można obserwować zwiększoną liczbę kaczek krzyżówek – szukają schronienia przed myśliwymi‚ którzy skwapliwie korzystają z rozpoczynającego się sezonu polowań. Miejska zima jest z reguły łagodniejsza – ptaki‚ którym uda się tu przezimować‚ będą w lepszej sytuacji niż ich odlatujący z Polski pobratymcy‚ bo szybciej zajmą najlepsze terytoria lęgowe. W warszawskich Łazienkach Królewskich na początku lat 60. XX w. gnieździło się od jednej do trzech par kosów‚ a 20 lat później – już od 40 do 50. Leśne kosy są płochliwe i jesienią odlatują do południowo-zachodniej Europy‚ parkowe zaś mniej się boją człowieka‚ a na zimę zostają w kraju.

Jak w miastach wygląda ptasio-ludzkie sąsiedztwo?

Z jednej strony obserwowanie ptaków przy karmnikach‚ budkach lęgowych czy przelatujących wysoko po jesiennym niebie dostarcza nam wielu przeżyć‚ podobnie jak słuchanie śpiewu kosa czy pogwizdywania wilgi. Często jednak zarzucamy ptakom zanieczyszczanie budynków odchodami. Najczęstszym winowajcą okazuje się gołąb miejski‚ którego duża liczebność w niektórych miejscach rzeczywiście może być kłopotliwa. Łatwego życia nie mają również sąsiedzi kolonii lęgowych i noclegowisk gawronów‚ których głosy nie należą do najprzyjemniejszych. Musimy jednak pamiętać‚ że gatunki te objęte są prawną ochroną‚ dlatego np. strzelanie do nich z wiatrówki jest nie tylko moralnie naganne‚ ale stanowi też łamanie prawa. Nie wszystkim ptakom we współczesnych miastach żyje się dobrze. Blisko spokrewniona ze skowronkiem dzierlatka‚ która w połowie lat 80. XX w. gnieździła się w Warszawie w liczbie prawie 60 par‚ obecnie jest uznawana za gatunek w stolicy wymarły‚ choć nieznane są tego przyczyny. Londyńska populacja wróbla w ciągu zaledwie sześciu lat skurczyła się o 60 proc.! Podobny zjawisko‚ choć mniej gwałtowne‚ obserwuje się w Warszawie. Składają się na nie różne czynniki – m.in. ograniczanie liczby miejsc lęgowych‚ spadek ilości krzewów (zimą głównego miejsca schronienia), czy zatrucie toksynami powierzchni ziemi‚ gdzie te sympatyczne ptaki żerują. Życie w mieście ma dla ptaków jasne i ciemne strony – których będzie więcej‚ w dużym stopniu zależy od nas.