Portret to przede wszystkim sposób pokazania swojej ważności, wysokiego statusu. W podjęciu decyzji o stworzeniu go pomaga też zwykle próżność.
Taki portret, z reguły dostojny i raczej dla nas „łaskawy”, działa jak luksusowa wizytówka. Najlepiej jeśli portretuje nas artysta, którego nazwisko jest powszechnie znane, a twórczość rozpoznawalna. Ale na coś takiego mogą pozwolić sobie jedynie nieliczni.
Przez wieki portret prócz funkcji reprezentacyjnej pełnił tez funkcję kommemoratywną, czyli miał być pamiątką dla potomności, a zarazem swoistym przedłużeniem egzystencji. To dość prosta recepta na nieśmiertelność, trzeba przyznać, że bywa skuteczna.
Także dziś dobry portret stanowić może pamiątkę lepszą niż wyblakłe zdjęcia w rodzinnym albumie, zwłaszcza że zwykle dobrze prezentuje się na ścianie. Ale portretowanie się to nie tylko przejaw snobizmu, niekiedy jest to nawiązanie do rodzinnej tradycji, którą z różnych względów chcielibyśmy, dobrowolnie lub nie, kontynuować. Zdarza się też mieć przyjaciół-artystów, którym nie wypada odmówić.