Ktoś pomyśli, że to coś pomiędzy tradycją a egzotyką, ale przyznam, że sznycel był smaczny. Przepadam za kuchnią azjatycką i indyjską oraz francuską i włoską. Makarony, grillowane jarzyny, sałatki i pierożki, np. chińskie, to moje ulubione potrawy. Z mięs najczęściej wybieram jagnięcinę. Dość często z przyjaciółmi jadamy na mieście. Mój znajomy jest mistrzem gaf. W indyjskiej restauracji szuka w karcie schabowego i ma pretensje, że go nie znajduje. Ostatnio we francuskiej restauracji Absynt pytał kelnera o ogórki kiszone lub mizerię. W podobnych sytuacjach kelnerzy proponują mu danie, które go zadowoli, np. zamiast wykwintnej soli dostaje smażony filet z ziemniakami i przyprawami, który i tak zostawia na talerzu.
W restauracji specjalizującej się w podawaniu owoców morza w Patongu na wyspie Phuket w Tajlandii, gdzie w akwariach pływały ryby, które można wskazać palcem i mieć w kwadrans na talerzu, albo wybrać langusty, homary czy ostrygi na lodzie, kolega wraz żoną zamówił sobie pizzę hawajską.Choć nie jestem wybredna, krupniku nie lubię. Gdy byłam dzieckiem, nie znosiłam tej zupy, tak samo jak kotletów mielonych czy zielonej sałaty. Ale w naszym domu każdy z rodziny mógł mieć tylko jedną potrawę, której nie lubił i nie musiał jej jeść. Ja wybrałam właśnie krupnik. Pozostałe dania, które mi nie smakowały, skrzętnie ukrywałam między żeberkami kaloryfera. Zdradziła mnie woń, która po czasie się rozniosła.
Jestem mistrzynią w szybkim gotowaniu, wystarczy mi kwadrans na ugotowanie obiadu, bo tylko tyle daje mi córka, gdy dzwoni z miasta, że wpadnie na coś pysznego. Zawsze mam w lodówce warzywa, pomidory w puszce, na balkonie świeżą bazylię, a z tego już można zrobić coś dobrego. Tylko chciałabym jeszcze umieć tak seksownie oblizywać palce jak Nigella Lawson.
makaron penne
1 cukinia