Dorośli, żeby nie było im przykro, kupują je sobie sami. Mimo że co roku o tej porze ukazują się poradniki podpowiadające, co wybrać dla swoich najbliższych i tak pod choinką królują pidżamy i skarpetki – prezenty praktyczne. Nie ma nic gorszego od nich, jednak nie wypada narzekać i trzeba przyjąć z radością choćby slipy. Ale tak naprawdę nawet najbardziej snobistyczny napis na gumie nie jest pocieszeniem. Odnoszę wrażenie, że moda na biodrówki powstała wręcz po to, by ludzie mogli się chwalić tymi napisami. Skala zjawiska każe mi sądzić, że nie tylko moja mama uważa majtki za najlepszy prezent pod choinkę.
Nie, żebym chciał narzekać. Mam kilka propozycji, jak wyrwać się z tego zaklętego kręgu. Ściągnąłem je z kryminałów.„Szef Sztabu, szczupły rozluźniony mężczyzna, prawie rówieśnik Bonda, odłożył pióro i wyciągnął się na krześle. Obserwował Bonda, który wyciągnąwszy automatycznym gestem płaską oksydowaną papierośnicę, podszedł do otwartego okna.” – Dwa zdania powieści Iana Fleminga „Diamenty są wieczne” i dwie niebanalne propozycje – pióro albo papierośnica. O ile ta druga może być kontrowersyjna w dzisiejszych czasach walki z paleniem, o tyle wieczne pióro wydaje się być prezentem idealnym.
Szczególnie wyrafinowanym proponuję ekskluzywne pióro Montblanc z serii słynni pisarze, gdzie obok modeli Proust, Kafka czy Dostojewski jest również Królowa Zbrodni – Agatha Christie. Na świecie klasę pisarstwa mierzy się dorobkiem autora, a nie gatunkiem, jaki uprawia.Spośród innych piór wyróżnia je klips w kształcie węża, który owija się wokół nasadki. Wykonany jest z najwyższej próby srebra, a oczy gada zdobią dwa rubiny. Już widzę tego, co woli dostać kapcie od takiego prezentu.Równie niepowtarzalna jak pióro może okazać się stara herbaciana filiżanka.
„Przyglądał się porcelanie. – Pozwolę sobie zadać pytanie bez znaczenia – powiedział. – Powiedzmy, że upuszczę tę filiżankę na podłogę. Ile będę winien?” – Kurt Wallander, bohater powieści Henninga Mankella „Mężczyzna, który się uśmiechał”, zadając to prowokacyjne pytanie, dobrze wiedział, że dużo. Bo dobra porcelana musi być droga. Za to jaka potem przyjemność wziąć taką filiżankę, by spokojnie napić się herbaty na five o’clock, tak samo jak bohaterki Agathy Christie. No chyba, że wolicie ręcznik.
Wiem, że nie jest sztuką wydać dużo pieniędzy na prezent. No to niech będzie też coś niedrogiego, coś, co zaproponował tytułowemu bohaterowi powieści Roberta Ludluma „Testament Matlocka” jego zagorzały wróg: „– Może zapali pan cygaro? Zapewniam, że jest hawańskie”. Nasze nie musi być nawet hawańskie, może być i z Dominikany. I tak nie poczujemy różnicy. Bo nie chodzi o udawanie znawcy, tylko o to, by przez chwilę oderwać się od nudy i rutyny. Zapewniam, że bywają cygara tańsze od dezodorantu.