Ogumienie w promocji dla panów

Kalendarz Pirelli 2008. Jak najlepiej reklamować wyposażenie samochodu? Pokazując piękne dziewczyny

Publikacja: 27.12.2007 03:09

Ogumienie w promocji dla panów

Foto: Reuters

Telewizyjne relacje z samochodowych targów pokazują zwykle panienki w kusych spódniczkach oparte w kuszących pozach o maskę nowego modelu. Kolorowe zdjęcia roznegliżowanych młodych kobiet są ulubione w stacjach obsługi i warsztatach. W opinii producentów oleju, reflektorów, świec nagie dziewczęta umieją przekonać do firmowanego wyrobu.

Gdy firma Pirelli chciała wprowadzić swoje opony samochodowe na niedostępny rynek brytyjski, sięgnęła po sprawdzony sposób: kalendarz z modelkami. Wyróżniać się miał dwojako: wykorzystaniem najlepszych fotografów oraz świadomym ograniczeniem dostępności. Odbiorcami mieli być ludzie wpływowi, bynajmniej nie z branży motoryzacyjnej – od pierwszej edycji na liście obdarowywanych kalendarzem był np. książę Filip, małżonek królowej Elżbiety II. Tak narodził się kult The Cal, jak szybko zaczęto nazywać ten coroczny przegląd fotografii.

Przygotowany przez poznańską oficynę Rebis tom „Kalendarz Pirelli 1964 – 2007” prezentuje wszystkie edycje. Nie ukazywał się regularnie. Pierwsza edycja, zaplanowana na rok 1963, w ogóle nie doszła do skutku. Zdjęcia tuzina egzotycznych piękności, jeszcze przykładnie ubranych jak stewardesy bądź hostessy, mają wartość dokumentalną. Prawdziwe życie The Cal zaczyna się rok później, gdy Robert Freeman wywozi trzy modelki (w tym własną żonę) na Majorkę. Powstały zdjęcia delikatne, sugerujące odkrywanie seksualnej swobody, bardzo w konwencji lat 60., „swinging London” i hipisowskiej „flower power”. Tajemnica spowija brak kalendarza w roku 1967; autorzy sugerują poszukiwania własnej estetyki. Edycja z 1968 to piękne, sugestywne zdjęcia Harry’ego Peccinottiego, inspirowane – po raz pierwszy i ostatni – poetyckimi tekstami. Potem już jedyną inspiracją było kobiece ciało…

W 1974 r. zaprzestano edycji kalendarza, tłumacząc to wojnami, kryzysem energetycznym i, generalnie, ponurymi czasami. W książce opłakują The Cal jego znani odbiorcy i miłośnicy pięknych kobiet. Na wznowienie musieli czekać dziesięć lat, do 1984 roku. Zdjęcia nowego okresu nawiązały bezpośrednio do produktu: motyw bieżnika opony pojawia się w tle, jest cieniem rzucanym na nagie ciało, odbiciem w wodzie.

W latach 80. modelki nie okrywają już ciała. Nagie biusty pojawiły się zresztą wcześniej, w 1971 i w edycji późniejszej o rok, przygotowanej po raz pierwszy przez kobietę Sarah Moon. W 1973 r. opublikowano przewrotnie perwersyjny kalendarz; inscenizację zdjęć powierzono Allenowi Jonesowi, czołowemu przedstawicielowi popartu, który znany był z zamiłowania do „high definition female parts”. Rok 1987 to kolejny przełom: w kalendarzu pojawiają się tylko czarnoskóre modelki (jest wśród nich 16-letnia Naomi Campbell; dziś takie wykorzystywanie nieletniej byłoby nie do pomyślenia).

Kalendarze zazwyczaj miały przewodnie tematy: kult wysportowanego ciała (to rodzaj swoistego hołdu złożonego Leni Riefenstahl), chiński zodiak, kobiety walczące, pory roku, kobiety adorowane przez mężczyzn. Płeć brzydka pojawia się rzadko: Bruce Weber, autor zdjęć do edycji z 1998 roku, dedykował ją swemu przyjacielowi, aktorowi Robertowi Mitchumowi, „dżentelmenowi, który uwielbiał brać kobietę w ramiona”. Poszczególne miesiące prezentują pary – modelkom towarzyszą znani aktorzy i muzycy, wszechobecny Bono także i tu się załapał.

Otrzymanie kalendarza jest jak wpis do bardzo ekskluzywnego klubu. Ale i udział w sesji zdjęciowej też nobilituje – przed obiektywem pojawiły się bodaj wszystkie najsłynniejsze modelki, za kamerą stali najlepsi fotografowie epoki: Donovan, Arrowsmith, Giacometti, Parkinson, Avedon, Lindbergh, Ritts, Tessino (zastanawia brak Davida Bayleya i Helmuta Newmana). I Annie Leibowitz, artystka niedościgła w subtelnym odkrywaniu tajemnicy kobiecego ciała. Dla nich udział w realizacji The Cal to znak zawodowego statusu. Strony z kalendarza wiszą w galeriach i muzeach, a stare edycje osiągają na internetowych aukcjach ceny idące w tysiące dolarów.

Kalendarz Pirelli to bez wątpienia produkt kulturalnej rewolucji, zapis kolejnych jej etapów: rozwoju sztuk wizualnych, łamania tabu, zmian w projektowaniu. Nie czarujmy się jednak – żadne socjologizowanie czy odwoływanie się do stylistycznych figur nie ma sensu. The Cal był zawsze produktem dla facetów. Niech go podziwiają w każdym warsztacie.

Edmondo Berselli, Francesco Negri Arnoldi

Kalendarz Pirelli 1964 – 2007

Przeł. Agnieszka Zielińska

Telewizyjne relacje z samochodowych targów pokazują zwykle panienki w kusych spódniczkach oparte w kuszących pozach o maskę nowego modelu. Kolorowe zdjęcia roznegliżowanych młodych kobiet są ulubione w stacjach obsługi i warsztatach. W opinii producentów oleju, reflektorów, świec nagie dziewczęta umieją przekonać do firmowanego wyrobu.

Gdy firma Pirelli chciała wprowadzić swoje opony samochodowe na niedostępny rynek brytyjski, sięgnęła po sprawdzony sposób: kalendarz z modelkami. Wyróżniać się miał dwojako: wykorzystaniem najlepszych fotografów oraz świadomym ograniczeniem dostępności. Odbiorcami mieli być ludzie wpływowi, bynajmniej nie z branży motoryzacyjnej – od pierwszej edycji na liście obdarowywanych kalendarzem był np. książę Filip, małżonek królowej Elżbiety II. Tak narodził się kult The Cal, jak szybko zaczęto nazywać ten coroczny przegląd fotografii.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"