Anglik też potrafi zrobić miodówkę

Brytyjski skrzypek opowiada o swej nowej płycie z koncertami Beethovena i Mozarta, którą nagrał z Polską Orkiestrą Kameralną, oraz o tym, co lubi w naszym kraju

Publikacja: 19.03.2008 04:18

Anglik też potrafi zrobić miodówkę

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Ile lat ma pański syn Amadeusz?

Nigel Kennedy: Jedenaście.

To długo czekał na płytę ojca, który pokaże mu, jak należy grać Mozarta.

Gdy się urodził, jako jedno z imion dla niego wybrałem Amadeusza, bo miałem nadzieję, że pewnego dnia pokocha Mozarta. Musiał jednak dojrzeć, by zrozumieć, na czym polega sekret jego muzyki. Ja zresztą też. Długo nie lubiłem skrzypcowych utworów Mozarta, wydawały mi się zbyt proste, nie pobudzały mojej wyobraźni. Nie wiedziałem, jak z ich pomocą porozumieć się ze słuchaczami.

I znalazł pan wreszcie sposób, gdy postanowił skorzystać ze skrzypiec elektrycznych?

Na płycie gram na nich tylko kadencje, czyli fragmenty improwizowane poszczególnych części koncertu D-dur. Wymyśliłem dla nich prostą linię melodyczną, chciałem też, by miały jazzowy klimat. Dlatego wybrałem taki instrument, a wspiera mnie świetny młody kontrabasista Michał Barański, partner Jarka Śmietany.

Sądzi pan, że Mozart w tej wersji łatwiej dotrze do młodych odbiorców?

Nie wiem, ale bardzo chciałbym, żeby tak było, a Mozart brzmiał bardziej współcześnie.

Natomiast do koncertu Beethovena wrócił pan po latach.

Nagrałem go chyba 13 lat temu, była to wersja romantyczna, bardzo wolna. Dziś interpretuję ten koncert zupełnie inaczej. Odkrywam jego rytm, bo to ważny dla mnie składnik muzyki, nie tylko dlatego, że dużo gram jazzu. Jest on dla mnie tym, czym bicie serca dla człowieka.

Najlepsza noc w życiu ciągle powinna być przed nami. Warto o niej marzyć

Młody Nigel Kennedy był romantykiem, a teraz przestał nim być?

W Beethovenie na pewno tak. Natomiast im człowiek starszy, tym trzeba się silniej starać, by osiągnąć to, o czym się marzy. Pozostałem więc romantykiem, bo nieustanna pogoń za czymś, co trudne do zdobycia, jest w sztuce niezbędna. Najlepsza noc w życiu ciągle powinna być przed nami..

Płytę z Polską Orkiestrą Kameralną firmuje pan jako solista i dyrygent. Podczas koncertów widać, że jest pan dla niej raczej kolegą, partnerem, a nie dyrygentem.

Z takimi muzykami nie mogę postępować inaczej. Polską Orkiestrę Kameralną tworzą profesjonaliści, potrafiący zagrać w każdej sytuacji, a przy tym obdarzeni ogromną wyobraźnią. I zawsze są znakomicie przygotowani. Od początku coś zaiskrzyło między nami, mamy znakomity kontakt, choć po kilku latach wspólnej pracy stał się on z pewnością lepszy i głębszy.

Nowemu albumowi będzie towarzyszyć trasa koncertowa?

W kwietniu jedziemy do Niemiec, zagramy w kilkunastu miastach koncerty Mozarta i Beethovena. Lubię okres po skończonej pracy w studiu, kiedy wszystko zostało już wypróbowane i sprawdzone. Na estradzie jesteśmy wówczas ludźmi naprawdę wolnymi. Pozostała w nas dyscyplina osiągnięta podczas nagrania, możemy natomiast szukać nowych pomysłów, grać lepiej.

Poprzednią płytę nazwał pan „Polish Spirit”, ta bardziej pokaże ducha Nigela Kennedy’ego?

Och, tamta miała przewrotny tytuł, chodziło nie tylko o ducha polskiej muzyki, ale i o uznanie dla mocy polskich trunków. Uwielbiam na przykład miodówkę, prawdopodobnie jestem pierwszym Anglikiem, który potrafi ją robić. Nauczyła mnie tego moja teściowa Zofia. Grunt to wżenić się we wspaniałą rodzinę.

Czego jeszcze nauczył się pan w Polsce oprócz poznania tajników miodówki?

Że Lech Poznań to świetna drużyna. Cracovia też jest OK. Legia i Wisła Kraków to szczeniaki (pauza). Oczywiście żartuję.

A teraz bez żartów. Jakie mamy szanse w piłkarskich mistrzostwach Europy?

Będzie dobrze, bo polska drużyna jest skupiona wyłącznie na grze, a nie na medialnym szumie wokół siebie jak inne zespoły.

Zawsze wiedziałem, że Nigel Kennedy jest muzykiem wrażliwym, który pięknie potrafi grać długie, nastrojowe frazy. Ci zaś, którzy widzieli w nim jedynie szalonego skrzypka, teraz będą musieli zmienić zdanie. Artysta twierdzi co prawda, że w koncercie Beethovena zainteresował go rytm, ale zachował piękno kantylenowej melodii. Zresztą jego bardziej dynamiczna wersja nie różni się długością od nagrań skrzypków ceniących w tym utworze powolny dialog z orkiestrą.

Z równą delikatnością podszedł Kennedy do koncertu D-dur KV 218 Mozarta. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie sprawił niespodzianki. Są nią dodane do każdej części własne kadencje. Powolne i mroczne wprowadzają zupełnie inny klimat.

W rozświetloną muzykę Mozarta wpuszczają cień nocy, a brzmienie elektrycznego instrumentu nie przystaje do gry świetnego partnera, jakim jest Polska Orkiestra Kameralna.

Nigel Kennedy, Beethoven, Mozart Violin Concerto, EMI Classics, 2008

Rz: Ile lat ma pański syn Amadeusz?

Nigel Kennedy: Jedenaście.

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"