W październiku 2007 roku włoski dom mody Fendi przedstawił kolekcję na lato 2008 autorstwa Karla Lagerfelda i Silvii Fendi. Nie byłoby w tym nic dziwnego‚ gdyby nie to‚ że wystawna impreza – koktajl‚ kolacja‚ tańce oraz seans wideo graffiti – odbyły w się w miejscu nawet jak na pokaz mody nietypowym: na Wielkim Murze Chińskim. Stawił się establishment mody – Karl Lagerfeld‚ prezes LVMH Bernard Arnauld‚ aktorki Kate Bosworth‚ Zyji Zhang‚ Amanda Hearst‚ Julia Reston Roitfeld. „Historia Wschodu i Zachodu spotkała się w tym niezwykłym miejscu” – podsumował Michael Burke‚ szef Fendi.

Historia – i współczesność – Wschodu i Zachodu spotkają się jeszcze nieraz‚ i to nie tylko w tym niezwykłym miejscu‚ ale przede wszystkim w sieci butików‚ które Fendi zamierza otworzyć w Chinach w tym roku i następnych. Fendi pójdzie tym samym w ślady innych europejskich kreatorów od kilku lat obecnych na największym rynku świata. Chanel‚ Dior‚ Rolex‚ Lacoste‚ Bally to marki dobrze znane Chińczykom‚ którzy odreagowując lata wyrzeczeń, rzucają się na luksusy. Z 12-procentowym udziałem w globalnym rynku są już ich trzecim światowym konsumentem. Kupują wszystko: od zegarków z brylantami po lexusy i volva.

To nie robotnice szyjące w barakach biustonosze po pięć złotych za tuzin kupują złote roleksy. Kupują je miejscowi kapitaliści wzbogaceni na wyzysku (jakkolwiek po marksistowsku by to brzmiało)‚ których są już w Państwie Środka miliony. A Zachód‚ pochylając się nad nieszczęściem ludu pracującego Chin oraz nad łamaniem praw człowieka‚ oblizuje się ze smakiem na perspektywę otwarcia się tego wschodzącego rynku i zarobienia na tym. 5 procent rynku‚ tak zazwyczaj ocenia się udział luksusowych dóbr w całości sprzedawanych towarów. Ale czym jest 5 procent rynku w jakiejś niewielkiej Szwajcarii czy Szwecji w porównaniu z choćby 3 procentami w kraju liczącym ponad miliard konsumentów? Liczba mieszkańców to argument wystarczający‚ żeby całe towarzystwo z Diorem‚ Guccim i Dolce & Gabbaną rzuciło się do Azji ze swoimi torbami z węża‚ zegarkami nabijanymi brylantami i futrami. A gdzie pięciogwiazdkowe hotele‚ butiki‚ salony kosmetyczne‚ fitness kluby?

Zachód zarabia na Chinach kupując tanie dobra‚ ale też sprzedając im dobra drogie. W tym roku Giorgio Armani otworzy w Chinach 28 butików. Przezroczysta komórka Motorola Ming za 1000 zł‚ adidasy Y3 japońskiego kreatora Yohji Yamamoto oraz pierścionek So Happy Choparda za 15 tysięcy złotych to hity Szanghaju i Pekinu. Znalazły się na tzw. liście A‚ na której co pół roku magazyn „Time” wskazuje luksusowe bestsellery butików na świecie. 22 procent zamożnych Chińczyków posiada zegarek Rolex‚ a 66 procent kupiło w ciągu ostatniego pół roku nowy zegarek. Kapitalistyczni neofici chętnie demonstrują świeżo zdobyty status finansowy. Nakazuje im to azjatycki koncept dumy i godności‚ w którym bogactwo jest cnotą. Ale wschodnia cnota bogactwa tutaj wyhodowała się na przemocy‚ o której Zachód‚ ogarnięty chęcią zysku, woli nie pamiętać.