Koncert na Torwarze jest częścią trwającej od wielu miesięcy trasy promującej płytę „As I Am”. Polacy zobaczą ten sam program, który wokalistka prezentowała w już m.in. USA, Francji, Wielkiej Brytanii. Pierwszą część podzielonego na sześć odsłon wieczoru wypełnią nowe piosenki, takie jak: „Wreckless Love” i „Teenage Love Affair”, które Keys wykonuje z towarzyszeniem dużego zespołu. Będzie jednak wiele okazji, by oglądać ją solo, siedzącą przy fortepianie na obrotowej platformie. Dla słuchaczy przyzwyczajonych do jej wcześniejszych, rhythmanbluesowych nagrań, zaskoczeniem mogą być dynamiczne, hiphopowe fragmenty, gdy pojawi się na skraju sceny w towarzystwie tancerek.
Energiczne kompozycje pochodzą z ostatniej płyty, która przyniosła Keys surowe oceny światowych krytyków (w pięciogwiazdkowej skali otrzymywała najwyżej trzy), ale też największy dotąd przebój „No One” (przez kilka tygodni był światowym numerem jeden) i ogromną popularność wśród młodych słuchaczy.
Recenzenci koncertów są jednogłośni - Keys zdumiewa wokalnymi możliwościami, ale nie potrafi wypełnić piosenek uczuciami. Po marcowym występie w Birmingham autorka brytyjskiego „Guardiana” chwaliła potęgę głosu Keys i podkreślała, że wokalistka potrafi bez kropli potu przebrnąć maraton złożony z aż 26 piosenek. Jednak „nawet poruszającą »Wreckless Love« śpiewała zbyt perfekcyjnie, by dotknąć prawdziwych emocji. (...) Także w »My Boo«, duecie z czarnoskórym chórzystą, zabrakło odrobiny niedoskonałości, która pozwoliłaby odczuć, że podziwiamy coś więcej niż rywalizację dwójki utalentowanych wokalistów, z których każdy stara się być bardziej wyrachowany.” Recenzentka doceniła finałową część koncertu, gdy Keys śpiewała soulowe ballady i „przestała się kontrolować”. Chwaliła wykonania: „How Come You Don't Call Me”, „You Don't Know My Name” i „Fallin'”.
To samo po występie Keys w londyńskiej 02 Arena w lipcu pisała dziennikarka „The Independent”. Ona także doceniła te momenty, gdy Keys zostawała na scenie z fortepianem. Gratulowała piosenkarce niespożytej energii i wytrzymałości, ale dodała, że tempo było męczące dla słuchaczy. „Keys nie wystarcza już wizerunek uzdolnionej artystki wzorującej się na mistrzach. Nowa trasa ma ją katapultować w nowoczesność”. Stąd, zdaniem autorki, dynamiczne zmiany w trakcie dwugodzinnego koncertu, taniec na szpilkach, a nawet „wizyta na terytorium zastrzeżonym dotąd dla Beyoncé”, czyli: krótki lśniący top i kręcenie młynków włosami.
Już w lutym „New York Times”, po wieczorze w Madison Square Garden, wytknął Keys, że choć łatwo przychodzi jej robienie zamieszania na scenie, wiele utworów to wydmuszki. „Za każdym razem, gdy zbliży się do jakiegoś uczucia, spina się jak sprinter przy nagłej kontuzji. I tak obiecujące kompozycje powoli osuwają się w pustkę. A przecież nie ma powodu, by tak się działo. Keys jest jedną z najzdolniejszych i najbardziej precyzyjnych wokalistek. Niestety jej piosenki to opowieści bez ducha”.