Za punkt honoru stawiam sobie samodzielne przygotowanie 12 dań. Wyjątek robię przy uszkach. Bez wspólników lepienia atmosfera świąt jest o niebo uboższa.
Piroghi‚ „pirogi”‚ „pirozhki”‚ „pyrohy” lub pielmieni są typowe dla Rosji‚ Białorusi i Ukrainy. Ich wynalezienie przypisuje się plemionom koczowniczym z Azji Środkowej. To potrawa kuchni ubogiej. Gościła w chłopskich zagrodach, ale i na szlacheckich stołach. Etymologię słowa wiąże się ze starocerkiewnym pir – świętem. Jako potrawa obrzędowa w kulturze prawosławnej kurniki‚ knysze i koladki były przypisane weselom‚ pogrzebom lub świętu zimowej równonocny.
Podstawą pierogów jest cienkie ciasto. Kiedy byłem kuchcikiem, zdawało mi się – nic prostszego. Ot, zagnieść mąkę z wodą i jajkiem. Jednak byle jakie ciasto trudno rozwałkować, krążki się źle sklejają. By wyrobić ciasto doskonałe, użyjmy ciepłej wody‚ samych żółtek i szczypty soli. Można dodać kefir lub olej.
[srodtytul]Pani Wanda i mikser[/srodtytul]
Moja ukochana pani Wanda od lepienia pierogów potrafi zagnieść idealne ciasto z czterech kilo mąki lepiej niż mikser. A nie jest Herkulesem. Ciasto trzeba wyrabiać bez względu na bicepsy. Im bardziej włókna glumytenu są rozciągane, tym lepiej. Kropką nad i jest odstawienie ciasta na pół godziny. W trzyosobowym zespole z panią Wandą ulepiliśmy ponad 1000 pierogów w sześć godzin, czyli jeden na minutę. Grunt to rytm. Stolnice przesypuje się mąką, by się nic nie kleiło. Ciasto i ulepione pierogi nakrywa się szmatką, bo obsychają.