Dziś znany jest na całym świecie z ciepłych, lekkich opowieści dla dzieci i młodzieży. Jest w nich i przygoda, i tajemnica, i absurdalny humor, i życiowa prawda. Dlatego pewnie książki Orlewa przetłumaczono na 38 języków. Wiele z nich w sposób bardzo dyskretny, gdzieś między wierszami, opowiada o tolerancji dla odmienności. Wątek ten zawarty jest też w bajce „Babcia robi na drutach”. To rymowana historia o starszej pani, która wydziergała sobie w włóczki dom, ogródek, wnuczki i sad, jednym słowem, cały swój świat, i żyła w nim szczęśliwe, dopóki zrobione ściegiem prawo-lewo dzieci nie poszły do szkoły. W szkole nie pasowały, bo były wełniane, a powinny być skórzane.
Perypetie włóczkowej rodziny fantastycznie odrysowała Małgorzata Ignerska. Jej ilustracje szkicowane piórkiem, węglem, tuszem, ubarwiane są czasem jakąś kolorową plamą. Postacie są żywe, roztańczone, zdają się wymykać ramom kartki. W efekcie cała oprawa graficzna to majstersztyk. To kolejna książka niszowego wydawnictwa Wytwórnia, która jest nie tylko do czytania, rozważania, ale i do oglądania.
[ramka]"Babcia robi na drutach"
Uri Orlev, Marta Ignerska
wyd. Wytwórnia