Europa wychodzi ze studni

90 lat Bauhausu. Słynna niemiecka szkoła działała niespełna 15 lat, ale jej profesorowie i absolwenci zrewolucjonizowali światową architekturę i design

Publikacja: 11.05.2009 19:54

Budynek mieszkalny na osiedlu Weissenhof w Stuttgarcie (proj. Mies van der Rohe, 1927 r.). Prosta fo

Budynek mieszkalny na osiedlu Weissenhof w Stuttgarcie (proj. Mies van der Rohe, 1927 r.). Prosta forma bez ornamentów

Foto: Gordon Watkinson

W 1924 roku berlińska galeria pokazała pięć obrazów namalowanych... przez telefon. Ich autorem, choć to pojęcie rozmywa się przy tak obrazoburczej technice, był László Moholy-Nagy, węgierski malarz i fotograf. Obrazy "dyktował" szefowi pracowni graficznej. Obaj posługiwali się taką samą paletą kolorów oraz papierem milimetrowym podzielonym na kwadraty. Dotychczasowi antagoniści, sztuka i przemysł, zostali pojednani. Racjonalność i precyzja pozwoliły powielać oryginalne dzieło. Wniosek? Estetyczne przedmioty i budynki mogą być dostępne dla masowego odbiorcy.

[srodtytul]Brzuch rewolucjonisty[/srodtytul]

W telefonicznej prowokacji Węgra, przywodzącej na myśl dzisiejsze piksele, programy graficzne i telekonferencje, znajdujemy w pigułce idee Bauhausu, niemieckiej uczelni, w której Moholy-Nagy wykładał i której 90-lecie świętujemy w tym roku. Choć szkoła ta działała niespełna 15 lat (w kwietniu 1933 roku ostatecznie zamknięta przez nazistów jako antyniemiecka), na kilkadziesiąt lat wytyczyła kierunek rozwoju światowej architektury, współtworząc ruch modernistyczny.

Projektowane w Bauhausie przedmioty są dziś uważane za ikony designu (a ich ceny przekraczają obecnie możliwości masowego odbiorcy). Awangardowe: sztuka, malarstwo, architektura, rzeźba, znalazły w tej szkole instytucjonalną formę – profesorami byli tu: Walter Gropius, założyciel szkoły i pierwszy dyrektor, Ludwig Mies van der Rohe, Marcel Breuer, Wassily Kandinsky, Paul Klee, Oskar Schlemmer. Na zdjęciu z 1925 roku z okazji otwarcia nowej siedziby w Dessau wyglądają jak bankierzy wyhodowali brzuszki, popalają cygara. A jednak to rewolucjoniści.

Manifestem tej estetycznej rewolucji stał się nowy budynek szkoły w Dessau.

[srodtytul]Manifest bieżącej wody [/srodtytul]

Zaprojektował go Gropius, odrzucając jakiekolwiek odwołania do historycznych stylów i całkowicie podporządkowując formę funkcjom poszczególnych części. Kładąc nacisk na funkcjonalność, twórcy związani z Bauhausem, a szerzej z modernizmem, wypracowali nowy język formalny – prostych form i podstawowych kolorów. Radykalnie zrywali z secesją, z ornamentyką fasad, za którymi kryły się mieszkania bez bieżącej wody, z oknami na ciemne studnie. Po I wojnie światowej zatłoczone europejskie metropolie tkwiły w kryzysie mieszkaniowym. Ludzie przenosili się do miast, żyli w warunkach urągających higienie, zagrożeni gruźlicą.

Bauhaus postawił więc na przestrzeń, światło słoneczne, czyste powietrze i ciszę – nie tylko dla wybranych. Technologie budowlane oparte na taśmowo wytwarzanych elementach dawały szansę realizacji tych śmiałych planów. Prefabrykowane elementy, np. ściany nośne z betonu żużlowego na osiedlu Törten w Dessau (proj. Walter Gropius) – obniżyły koszty budowy. Gropius nawiązywał jednocześnie do idei miast – ogrodów. Do każdego z domów w szeregowej zabudowie przylegał mały ogródek.

[srodtytul]Widok na wylot[/srodtytul]

Co z tych bauhausowskich idei jest dzisiaj aktualne, pokazuje znakomita wystawa fotografii Gordona Watkinsona w krakowskiej Galerii Międzynarodowego Centrum Kultury "Bauhaus XX – XXI. Dziedzictwo wciąż żywe". Można tę wystawę potraktować jako manifest przeciw popularnej dziś architekturze "ikon", karkołomnych form niemających odniesienia do pełnionej funkcji.

12 słynnych budowli wybrał Michael Siebenbrodt, dyrektor weimarskiego Muzeum Bauhausu. Są to m.in. budynek uczelni w Dessau, dzielnica Törten, niemiecki pawilon z Wystawy Światowej w Barcelonie i willa państwa Tugendhat w Brnie – sztandarowe dzieła dyrektorów szkoły. Zestawiono je z budynkami z XXI wieku, wskazanymi fotografowi przez Falka Jaegera, berlińskiego krytyka architektury. Nawiązują do bauhausowskiego języka form i pokazują, w jakim kierunku przez ostatnich 90 lat rozwijały się idee ruchu.

Na wciąż żywą potrzebę taniego budownictwa mieszkaniowego odpowiada się dziś, stosując np. konstrukcje stalowe łatwe do prefabrykowania – w Kopenhadze w domu wielorodzinnym na takim szkielecie powstały m.in. zimowe ogrody (Ingvartsen Arkitekter, 2002). Odpowiedzialna społecznie architektura XXI wieku to ekologiczne domy pozyskujące energię słoneczną, ograniczające emisję dwutlenku węgla i wykorzystujące odnawialne materiały, np. drewno. To m.in. Bauhaus otworzył domy na otoczenie. Widok z okna stał się ważnym elementem wnętrza. Dziś powstają domy całkiem przezroczyste, jak szklany kubik Dom R 128 (na zdjęciu).

Funkcjonalność dziś jest "imperatywem moralnym" architektów, pisze Jaeger w katalogu wystawy. Jednak nie suchy funkcjonalizm zainspirował fotografie Watkinsona. Operując światłocieniem, fotograf wydobył piękno geometrycznych form, podkreślając zakorzenienie tej estetyki w sztuce abstrakcyjnej, w liniach i kolorach, które znamy z obrazów Kandinsky'ego czy Mondriana. Wzrok przyciągają i wille, i akademiki.

Na czarno-białych fotografiach nikną różnice klasowe między budynkami. Jednak w polskiej rzeczywistości nie nikną. Gdy jadę ruchliwą warszawską trzypasmówką i mijam domy mieszkalne stawiane tuż przy niej żałuję, że tak mało z bauhausowskich idei oglądamy w naszym krajobrazie.

[i]"Bauhaus XX – XXI. Dziedzictwo wciąż żywe. Fotografie Gordona Watkinsona", Galeria Międzynarodowego Centrum Kultury, Kraków, do 5 lipca[/i]

[ramka][b]Dr Irma Kozina, historyk sztuki[/b]

Wydany przez Phaidon "Atlas światowej architektury XXI wieku" pokazuje, których polskich architektów ceni świat. "Wygrywają" uczniowie Bauhausu stosujący proste formy i unikający ornamentu: Robert Konieczny, Przemo Łukasik, JEMS. Tendencja zapoczątkowana przez Bauhaus, mimo wielkiej fali krytyki w latach 70., jest wciąż żywa. Nawet polscy biznesmeni z górnej półki nie budują już dworków, ale rezydencje w stylu modernistycznym urządzone bauhausowskimi meblami. W designie mebli biurowych widzi się powtórzenia tych wzorów. Ta tradycja naprawdę żyje, dyktuje wręcz modę. [/ramka]

W 1924 roku berlińska galeria pokazała pięć obrazów namalowanych... przez telefon. Ich autorem, choć to pojęcie rozmywa się przy tak obrazoburczej technice, był László Moholy-Nagy, węgierski malarz i fotograf. Obrazy "dyktował" szefowi pracowni graficznej. Obaj posługiwali się taką samą paletą kolorów oraz papierem milimetrowym podzielonym na kwadraty. Dotychczasowi antagoniści, sztuka i przemysł, zostali pojednani. Racjonalność i precyzja pozwoliły powielać oryginalne dzieło. Wniosek? Estetyczne przedmioty i budynki mogą być dostępne dla masowego odbiorcy.

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla