Działo się to przy okazji wiekopomnego wydarzenia – tokaj wybierał się na podbój chińskiego rynku. A dokładnie jedna z najlepszych firm w regionie – Disznókű.
Dziennikarzy było ledwie kilku ze świata. Kibicuję Disznókű od momentu jej powstania i znam tu wszystkich‚ od ciecia po László Mészárosa – jej szefa. Nieco więcej kolegów z prasy i telewizji węgierskiej. Gwiazdą był szef firmy ubezpieczeniowej Axa Millésimes Christian Seely.
Bowiem Axa jest właścicielem Disznókű i kilku innych winiarskich pereł od Bordeaux (choćby Chateau Pichon-Longueville Baron) po Porto (Quinta do Noval) skupionych w spółce The Compagnie Médocaine de Grands Crus. Przedstawiciele ich wszystkich – jak to w rodzinie – też brali udział w tym wydarzeniu.
Disznókű leży nigdzie‚ w żadnej miejscowości. Adres winiarni przypisany jest do drogi, a nie do miejscowości‚ a właściwie do skrzyżowania głównej drogi nr 37 z Sátoralja?jhely do Miszkolca z trasą na Torcal i Tokaj. Trudno wytłumaczyć komukolwiek‚ jak tu trafić.
Być może dlatego firma postawiła na osobliwość – zbudowanie czegoś takiego‚ o czym będzie na tyle głośno‚ że każdy kto to zobaczy‚ nigdy tego nie zapomni. I tak Disznókű stało się punktem orientacyjnym w całym regionie. Dziś wszyscy mówią: „koło Disznókű skręcisz w prawo‚ na Tokaj” lub „koło Disznókű pojedziesz prosto na Mád i dalej na Miszkolc”.