Seul w dziewięciu smakach

Orientalne przysmaki. Nawet narodowe linie lotnicze w Korei serwują bibimbap. Załączają instrukcję obsługi: jak to jeść

Aktualizacja: 20.06.2009 03:00 Publikacja: 19.06.2009 18:34

Bibimbap to gorący ryż mieszany z mięsem i warzywami oraz surowym żółtkiem

Bibimbap to gorący ryż mieszany z mięsem i warzywami oraz surowym żółtkiem

Foto: Corbis

Bibimbap zawładnął moimi kubkami smakowymi jeszcze przed wyjazdem do Seulu. Kolega obyty w tamtych rejonach powtarzał mi: jak dostaniesz menu bez wersji angielskiej i z samymi obrazkami i nie będziesz wiedziała, co wybrać – bierz stary i sprawdzony bibimbap. Nie mylił się.

Bibimbap to gorący ryż mieszany z mięsem i warzywami oraz surowym jajkiem podawany w kamiennej, gorącej misce. Na porcji ryżu leżą m.in. marchewka, cukinia, kiełki soi, szpinak, a wszystko to posypane jest kawałkami alg, listków nori – znanych z owijania maków w sushi. Całość miesza się z żółtkiem, które w gorącym naczyniu natychmiast się ścina. Dodatek? Koniecznie ostra, czerwona pasta z posmakiem papryki.

[srodtytul]Przystawkowy raj [/srodtytul]

Bibimbap to danie główne. Obowiązkową przystawką jest kapusta kim-chi. Zamawiając w restauracji jakąkolwiek potrawę zawsze dostaniemy porcję kim-chi. Można powiedzieć, że to ich kapusta kiszona, tyle że na ostro. Warto jednak dodać, że Koreańczycy marynują nie tylko kapustę, ale też rzepę czy cukinię. To stara tradycja. Tak przygotowane warzywa zyskiwały dłuższy termin przydatności do spożycia (jak nasze marynowane grzybki czy kiszone ogórki), czyli nie gniły i po prostu się nie marnowały.

[srodtytul]Kolacja z 20 miseczek [/srodtytul]

Jedzenie przystawek to w ogóle osobny rytuał. Czasem jest ich tyle, że główne danie trudno już zmieścić. Do ciekawszych przystawek należy coś, o co trudno w koreańskiej restauracji w Polsce, a co jest bardzo popularne w Seulu – to tzw. dziewięć kolorów bądź dziewięć smaków (nazwy funkcjonują zamiennie). Na paterze dostajemy ułożone na środku cienkie plastry białej rzodkwi, którą otacza osiem mniejszych składników w ośmiu różnych kolorach. Jednym jest na pewno marchewka, drugim miejscowe grzybki. O resztę nie pytałam... Każdy ze składników kładzie się na plasterku rzodkwi, zawija w coś a la tortilla i macza w delikatnym ziołowym sosie. Pycha!

Choć w koreańskiej kuchni wszystko bazuje na ryżu, kolacja podawana jest w co najmniej 20 miseczkach i składa się z kilku dań, a siedzi się na podłodze – i tak warto spróbować.

Jednak już po tygodniu szukałam restauracji, w której usiądę na zwykłym krześle. W Seulu trudno taką znaleźć. Zresztą niektórych potraw wręcz nie da się jeść przy stole. Takie jest bulgoki. W niskich ławach zamontowane są specjalne paleniska, na których klient sam smaży mięso z miejscowymi, przepysznymi grzybami. Potem zawija się to w liść sałaty i macza w sosie. Aby urozmaicić smak – na palenisko dorzuca się kilka liści kim-chi, która na ciepło jest rarytasem.

Narodowy koreański alkohol to soju o mocy 19 proc. Od początku mówiłam im, że to jest jak wódka – a oni, że jak likier. No dobrze, teraz daję się już przekonać. Ale gdy szukałam w sklepie mocniejszego soju, usłyszałam, że trzeba uważać, bo 25 proc. to naprawdę mocny alkohol. Koreańscy koledzy zaśmiali się tylko: – Ona wie, ona jest z Polski. – A, z Polski, no tak, wy to dopiero macie wódkę, gamsahamnida (dziękuję)... – rozmarzył się sprzedawca, wymieniając kilka marek naszych sztandarowych napojów 40-procentowych. Szybko jednak dodał, że wie, iż Polakiem był papież Jan Paweł II i Chopin. Ten ostatni kochany jest w Korei miłością namiętną. Koreańczycy od dziecka grają na instrumentach, najczęściej na fortepianie, a muzykę Chopina spotyka się często, zwłaszcza w dobrych restauracjach.

[srodtytul]Droga psina [/srodtytul]

Jedzą psy! Obsesyjnie myślałam o tym, jadąc do Korei. Czy się do tego przyznają? Czy to prawda?

– Owszem, są specjalne restauracje, w których się je przyrządza, ale psy je może 20 proc. społeczeństwa, bo to strasznie drogie – tłumaczył mi koreański znajomy Changyung Park. Takie restauracje można bez problemu znaleźć w mieście, ale porcja "psiny" to koszt ok. 40 dolarów. Nie dziwne więc, że skoro świetną tradycyjną kolację można zjeść za 10 dolarów, mało kto się na to decyduje.

Inna rzecz – owoce morza. Uwielbiam. Choć nie te, które na wyspie Jeju łowią diving women.

Zawód ten uprawiają wyłącznie kobiety i to po 50. roku życia. Złowione przez nie owoce morza są otwierane i zjadane zaraz po wyjęciu z wody. Może kiedyś...

Bibimbap zawładnął moimi kubkami smakowymi jeszcze przed wyjazdem do Seulu. Kolega obyty w tamtych rejonach powtarzał mi: jak dostaniesz menu bez wersji angielskiej i z samymi obrazkami i nie będziesz wiedziała, co wybrać – bierz stary i sprawdzony bibimbap. Nie mylił się.

Bibimbap to gorący ryż mieszany z mięsem i warzywami oraz surowym jajkiem podawany w kamiennej, gorącej misce. Na porcji ryżu leżą m.in. marchewka, cukinia, kiełki soi, szpinak, a wszystko to posypane jest kawałkami alg, listków nori – znanych z owijania maków w sushi. Całość miesza się z żółtkiem, które w gorącym naczyniu natychmiast się ścina. Dodatek? Koniecznie ostra, czerwona pasta z posmakiem papryki.

Pozostało 84% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"