Bibimbap zawładnął moimi kubkami smakowymi jeszcze przed wyjazdem do Seulu. Kolega obyty w tamtych rejonach powtarzał mi: jak dostaniesz menu bez wersji angielskiej i z samymi obrazkami i nie będziesz wiedziała, co wybrać – bierz stary i sprawdzony bibimbap. Nie mylił się.
Bibimbap to gorący ryż mieszany z mięsem i warzywami oraz surowym jajkiem podawany w kamiennej, gorącej misce. Na porcji ryżu leżą m.in. marchewka, cukinia, kiełki soi, szpinak, a wszystko to posypane jest kawałkami alg, listków nori – znanych z owijania maków w sushi. Całość miesza się z żółtkiem, które w gorącym naczyniu natychmiast się ścina. Dodatek? Koniecznie ostra, czerwona pasta z posmakiem papryki.
[srodtytul]Przystawkowy raj [/srodtytul]
Bibimbap to danie główne. Obowiązkową przystawką jest kapusta kim-chi. Zamawiając w restauracji jakąkolwiek potrawę zawsze dostaniemy porcję kim-chi. Można powiedzieć, że to ich kapusta kiszona, tyle że na ostro. Warto jednak dodać, że Koreańczycy marynują nie tylko kapustę, ale też rzepę czy cukinię. To stara tradycja. Tak przygotowane warzywa zyskiwały dłuższy termin przydatności do spożycia (jak nasze marynowane grzybki czy kiszone ogórki), czyli nie gniły i po prostu się nie marnowały.
[srodtytul]Kolacja z 20 miseczek [/srodtytul]