[srodtytul]Zobaczyć siebie z innej strony[/srodtytul]
Christophe Allanic, francuski psycholog, autor książki „Comprendre l’adolescence”(„Zrozumieć dojrzałość”, wyd. Cheminements, ukazała się we Francji w czerwcu), przypomina, że każde wyruszenie w podróż jest symbolicznym odseparowaniem się od rodziców – bez względu na to, czy się ma lat 20 czy 60. „Dlatego zabranie ze sobą grupy przyjaciół to wciąż trzymanie się tych więzi. Oni są gwarancją, że zetknięcie się z obcą rzeczywistością nie będzie zbyt bolesne, że w razie czego będziemy wiedzieli: na moich przyjaciołach mogę się oprzeć”, tłumaczy Allanic. Jednocześnie po kilku dniach wspólnego przebywania wiadomo, kto gra w grupie jaką rolę.
Jest ten, kto świetnie czyta mapy – czyli lider, i ci, którzy go otaczają. Jest ten, kto się boi, i trzeba ciągle rozwiewać jego strachy. Jest jeden outsider, którego społeczne talenty objawiają się w nieoczekiwanym momencie, kiedy się okazuje, że świetnie nawiązuje kontakty z lokalną ludnością.
W tym „wakacyjnym mikrospołeczeństwie” każdy dokłada do wspólnego worka wartości swój walor: poczucie humoru, opanowanie, znajomość historii i geografii. „Często jest to zupełnie inne miejsce niż od zawsze zajmował w swojej rodzinie. Nieśmiały może się okazać duszą towarzystwa, a lękliwy – pozna swoje lwie serce” – uważa w tym samym „Psychologies” Annick Joncour, psychoanalityczka i terapeutka rodzinna.
[srodtytul]Więcej tolerancji[/srodtytul]
A co jest prawdziwym sprawdzianem przyjaźni? Wakacje w wynajętym domu lub na kilkunastu metrach kwadratowych jachtu. Czasami można znać się latami, dzielić ze sobą większość weekendowych dni wolnych, a nigdy nie poznać prawdziwego „ja” skrywanego pod różnymi socjalnymi maskami. – Przymus bycia ze sobą całymi dniami błyskawicznie te maski obnaża – mówi psycholog i psychoterapeuta Gonzague Masquelier.