Na mapie przyrody Ziemia Ognista stanowi wyjątkowy archipelag, przyciąga zwierzęta, których nie można zobaczyć nigdzie indziej. Patagonia jest jej krainą wysuniętą najdalej na południe. Zajmuje powierzchnię 900 tysięcy kilometrów kwadratowych. Większa, wyżynna część należy do Argentyny, górzysta – do Chile.
Zagrożeniem dla tamtejszego bogactwa natury jest ingerencja człowieka, kolonizującego ogromne połacie przestrzeni i nieprzejmującego się skutkami, które niesie ze sobą wprowadzanie nowych gatunków roślin i zwierząt, a także grodzenie pastwisk. Wypasają się na nich tysiące owiec tratujących ziemię racicami. Specjaliści szacują, że w ciągu stu lat od pojawienia się owiec tereny pustynne powiększyły się o jedną trzecią.
Populacja żyjących w Patagonii roślinożernych guanako, ssaków z rodziny wielbłądowatych, zmniejszyła o 95 procent i wynosi obecnie niecały milion. Człowiek zachwiał także równowagą ekosystemu wód opływających Patagonię. Szelf atlantycki był oazą dla wielu gatunków, dopóki intensywne połowy na skalę przemysłową nie zdziesiątkowały żyjących tam ryb. Zniszczony został łańcuch pokarmowy. Jednym z zagrożonych gatunków jest np. pingwin magellański, o którym barwnie opowiadają autorzy filmu National Geographic.
Pokazują samce pieczołowicie budujące gniazda i moszczące je mchem na powitanie nieobecnych przez pół roku partnerek. – Punta Tombo to dla pingwinów odpowiednik naszego Nowego Jorku: kosmopolityczna kolonia, w której osiedlają się i łączą w pary, często spędzając razem 16 lat – wyjaśnia Dee Boersma obserwujący od 20 lat największą na świecie kolonię tych zwierząt.
Poważnym niebezpieczeństwem dla zwierząt morskich są także sieci rybackie. Zagrożone są słonie morskie, które 80 procent życia spędzają w wodzie. Przemysłowa flota odławia w nadmiarze ryby. Polując na ławice sardeli, rybacy skazują na zagładę pingwiny i delfiny, dla których te ryby stanowią główne pożywienie.