Zwierzaki nie tylko niszczą magnolie i hortensje w przydomowych ogrodach, drzewa i krzewy w parkach, ale także cmentarze. Wyżłobione przez nie tunele powodują obsuwanie się płyt nagrobnych. Króliki mnożą się w zastraszającym tempie i jedynym na nie sposobem jest organizowanie planowanych odstrzałów. W ubiegłym roku w szwedzkiej stolicy pozbyto się w ten sposób 6000 dzikich królików. W tym roku – 3000.
Praktyczni Szwedzi zauważyli też, że z króliczych zwłok mogą mieć pożytek – biopaliwo. Energię, którą się uzyskuje ze spalania padliny, porównuje się do ilości energii, jaką można otrzymać z wiórów.
Tyle że ten nader pragmatyczny sposób obchodzenia się z dzikimi królikami budzi poważne zastrzeżenia organizacji ekologicznych. – To brzmi makabrycznie – oburza się przewodniczący organizacji Prawo Zwierząt z Karlstad Kai Zimmerl. Według niego dzikich królików nie powinno się spalać, tylko chować w ziemi.
Anna Johannesson z organizacji ochrony dzikich królików znalazła natomiast sposób na uratowanie zwierząt od śmierci – proponuje zorganizowanie dla nich specjalnego domu opieki albo przynajmniej zbudowanie specjalnej zagrody, w której mogłyby dożywać swoich dni.