Marek Dyrka czekał pięć lat, aż zasadzona pigwa da owoce. Wtedy zalał je czym trzeba i czekał znowu. Do nalewek trzeba cierpliwości. Jego pigwówka wygrała Międzynarodowy Turniej Nalewek Polski i Krajów Ościennych podczas Europejskiego Festiwalu Smaku w Lublinie.
– Najlepsza jest nalewka z własnych owoców, tych zasadzonych i tych własnoręcznie zebranych – przekonuje Marek Dyrka.
– Potrafię zaglądać codziennie pod dziką mirabelkę, podkładać płachtę, aby żaden owoc się nie zmarnował. Najlepsze nalewki pochodzą z krzewów i drzew rosnących dziko – uważa Mariusz Fik z Bydgoszczy. Jego nalewka z kwiatów czarnego bzu zdobyła II miejsce.
[srodtytul]Po owoce na koniec Polski[/srodtytul]
Zbigniew Sierszuła spod Warszawy (wyróżnienie za nalewkę z pigwowca chińskiego) potrafi przejechać setki kilometrów, aby zebrać owoce głogu, tarniny, dzikich jabłek lub derenia. Nierzadko dowiaduje się o nich od znajomych, którzy wracają skądś z wakacji i dzielą się obserwacjami.