– W czasach awangardy lat 60. poprzedniego stulecia fortepian począł być synonimem czegoś starego – mówi Tadeusz Wielecki, dyrektor Warszawskiej Jesieni. – Ale sytuacja się zmienia: obserwujemy renesans klawiatury. Dzieje się tak nie tylko ze względu na rozwój elektroniki, która umożliwia przełamywanie ograniczeń tradycyjnych instrumentów klawiszowych. W naszych czasach klawiatura komputerów, telefonów, elektronicznych pilotów stała się podstawowym narzędziem komunikacji. Bez ustawicznego klikania nie umiemy się już obyć.
Czy można się zatem dziwić, że fortepian, a z nim wszystkie inne instrumenty z zestawami klawiszy (w tym także komputer) są bohaterami tegorocznej Warszawskiej Jesieni? Na dodatek mamy Rok Chopinowski, a przecież wiadomo, że Fryderyk był absolutnym mistrzem klawiatury.
Organizatorzy tegorocznego festiwalu zwrócili się do wielu kompozytorów i twórców o nadsyłanie pomysłów zrodzonych na kanwie muzyki Chopina. Otrzymali bardzo różne dzieła: od instalacji dźwiękowej Kanadyjczyka Gordona Nonahana, która w piątek stanie na placu Zamkowym, po chopinowskie mazurki skomponowane na nowo przez młodych artystów norweskich. Usłyszymy je w wykonaniu tria Pong (saksofon, akordeon i kontrabas) na sobotnim koncercie na Uniwersytecie Muzycznym.
Tradycyjnego fortepianu także nie zabraknie. Pojawi się on już podczas piątkowego wieczoru inauguracyjnego w Filharmonii Narodowej. W programie znalazły się m.in. dwa utwory napisane na cztery fortepiany i orkiestrę: „Omaggio” Tomasza Sikorskiego z 1987 r. oraz „Listy”, zamówione u Zygmunta Krauzego na tegoroczną Warszawską Jesień.
Przez następne dni fortepian będzie podlegał jednak rozmaitym przeobrażeniom. Specjalizuje się w tym choćby Szwajcar Beat Furrer. Jego „Koncert na fortepian i zespół” zabrzmi w poniedziałek w Studiu im. Lutosławskiego. Furrer postanowił zaprezentować inne, przestrzenne brzmienie swego ulubionego instrumentu.