Doula - profesjonalna opiekunka dla młodych rodziców

Płatna opiekunka młodych rodziców. Potrzeba czasów czy luksus?

Publikacja: 07.11.2010 00:01

Doula - profesjonalna opiekunka dla młodych rodziców

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

„Twoja dobra wróżka” – podpisuje się na swojej stronie internetowej Małgorzata Swojak. – Jestem doulą. Doradcą i przewodniczką w rodzicielstwie – wyjaśnia. – Opiekuję się ciężarną parą i pomagam przy porodzie. Ułatwiam kobiecie powrót do formy. A potem krok po kroku uczę młodych rodziców opieki nad maluchem.

Zawód douli to w Polsce nowość. Ale moda na nie zaczyna się właśnie w dużych miastach. Podobna instytucja sprawdza się w USA już od kilku dekad. Prosperuje też we Francji, Wielkiej Brytanii i Skandynawii.

Doula nie ma wykształcenia medycznego. Nie zastąpi więc lekarza czy położnej. Często jest psychologiem, pedagogiem lub fizjoterapeutą. Zwykle kończy kursy doradztwa rodzinnego, laktacyjnego czy instruktora w szkole rodzenia. Zawsze jest już doświadczoną matką. To jedyny, według nich samych, warunek sine qua non tego zawodu.

Ale czyżby?

– Kobiety garnęły się do mnie od zawsze, a ja im doulowałam, nawet o tym nie wiedząc – wyrywa się w rozmowie niemal każdej z nich…

Jest ich około 20. Działają indywidualnie, ogłaszając się w Internecie. Ale w październiku 2010 ruszała pierwsza agencja zrzeszająca doule. Organizowane były  szkolenia przygotowujące do tego zawodu. Stawka douli wynosiła wtedy od 40 do 120 zł za godzinę lub 300 – 800 zł za całą opiekę (przed i po porodzie).

Połóg w spa

– Służę innym matkom własnym doświadczeniem. Bo doula to po grecku służąca. Co ważne, doula nie jest mentorką. Niczego nie narzuca. Idzie zawsze krok za kobietą, bo taka jest istota doulowania – mówi Małgorzata Borecka, jedna ze stołecznych prekursorek zawodu.

Inna warszawska doula Katarzyna Wójcik-Brylska propaguje wzorzec zza oceanu.

– Tam zawód ten łączy emocjonalne wspieranie kobiety z praktyczną rolą niani i pomocy domowej. Takie matkowanie matce – tłumaczy. Pracuje 24 godziny na dobę. Nigdy nie wyłącza telefonu. Do najpopularniejszych usług należy domowa szkoła rodzenia. Osiem godzin rozmów o psychologii, gimnastyka i nauka sterowania oddechem. Wszystko razem ma skrócić poród i przyśpieszyć rekonwalescencję. Jeśli kobieta traci ciążę, opiekunka potrafi wprowadzić ją w stan uzdrawiającej żałoby, a tym samym ochronić przed depresją.

Doula uczestniczy też w porodzie. Małgorzata Swojak, poznanianka, była już, jak mówi, przy 200. – Wiem, jak przynieść ulgę rodzącej. Moja obecność pomaga też niwelować samotność i poczucie opuszczenia, częste i dotkliwe na sali porodowej – uważa. Chwali się, że kilkorgu noworodkom nadano jako drugie jej imię.

Doula zna szpitalne procedury. Sprawnie pośredniczy w kontakcie z personelem. Co więcej, nie angażuje w poród emocji tak silnych jak partner. Zachowa zatem zimną krew. Ale i nie podzieli, jak partner, szczęścia położnicy…

– Co pomaga w porodzie?

– Prawda. Trzeba mówić kobiecie, że rodzenie dziecka boli. Bo na ból można i trzeba się przygotować. Nazywanie bólów porodowych skurczami wcale nie łagodzi ich odczuwania – mówi Małgorzata Borecka, matka pięciorga dzieci.

Najszerszym polem do działania dla douli jest czas połogu. Słabość i bezradność. Mleko i łzy. 40 proc. kobiet dopada wtedy smutek: baby blues.

Sądząc po ofercie, dobra doula odczaruje ten czas. Pokaże, jak działa laktacja, jak dbać o noworodka. Ugotuje obiad, posprząta. I pozwoli się porządnie wyspać.

Ale najważniejsze: wie, jak uspokoić niemowlę. Płaczące już od godziny, choć jest najedzone i ma sucho.

– Czy doula może zaszkodzić?

– Może, jeśli wejdzie w kompetencje lekarza lub położnej. I zacznie diagnozować. Bardzo uważamy, by tego nie robić – zapewnia Katarzyna Wójcik-Brylska.

Podkreśla jednak, że każda opiekunka powinna mieć podstawową wiedzę medyczną. By ocenić fazę porodu albo rozpoznać objawy depresji po nim, która może prowadzić do agresji wobec dziecka. Wtedy zaś od razu skierować matkę do specjalisty, a nawet dopilnować, by tam dotarła.

W poradniczej dżungli

Początkowo instytucja douli budziła nieufność. Bo rodzicielstwo nasyciło się już gadżetami. I poradnictwem, jak być supermegarodzicem. Tymczasem doule reklamują się jako przyjaciółki, matki matek lub co gorsze: anioły. Co tak naprawdę sprzedają?

Agnieszka Dzieszko-Szymańska, ekonomistka z Warszawy, zatrudniła doulę we wrześniu 2009 roku.

– Zyskałam poczucie bezpieczeństwa i rzetelną praktyczną wiedzę – mówi. – Zawsze czuwała nade mną kompetentna osoba. Mogłam zadzwonić i wyjaśnić niepokoje albo się wyżalić. A dręczyło mnie wiele. Mały nie potrafił ssać piersi, a ja byłam obolała i u kresu sił. Dzięki pomocy douli karmię go do tej pory – wspomina.

Jej zdaniem początkujący rodzice mimo zalewu informacji pozostają osamotnieni i zdezorientowani. Bo wizyta u pediatry to już wyprawa. A Internet to, jak mówi, śmietnik anonimowych porad. Często ze sobą sprzecznych. Książkowe przewodniki po macierzyństwie prezentują ogólną teorię. I trudno stosować ją w praktyce. Nawet plastikowa lalka w szkole rodzenia niezupełnie przypomina noworodka. Nie może na przykład uchwycić piersi z siłą odkurzacza.

– W porodzie i połogu pomoc doświadczonej kobiety jest nieoceniona. A może być nią właśnie doula – uważa dr Grażyna Iwanowicz-Paulus, prezes Polskiego Towarzystwa Położnych. – Jeśli oczywiście nie ma własnych traumatycznych doświadczeń z tego okresu – zaznacza.

Opowiada, że w czasach rodzin wielopokoleniowych przypadki depresji poporodowej były rzadkością. Bo młodą matką opiekowały się starsze pokolenia kobiet. A za wzór służyła seniorka rodu.

Tymczasem współczesne kobiety często migrują. A ich wciąż aktywne, także zawodowo, matki i babcie bardzo rzadko uczestniczą w porodzie i połogu. Co więcej, instrukcja obsługi noworodka zmienia się średnio co dekadę. I bywa raczej kością międzypokoleniowej niezgody, niż kontynuacją tradycji. Bo wiedza matek i babć często bywa niezgodna z aktualnymi zaleceniami specjalistów.

Dr Iwanowicz-Paulus powołuje się zagraniczne badania naukowe. Wynika z nich, że uczestnictwo douli daje kobiecie poczucie bezpieczeństwa, a przez to skraca czas porodu, zmniejsza ryzyko powikłań, np. cesarskiego cięcia. Podnosi też satysfakcję kobiety z przebytego porodu. I zawyża jej samoocenę jako matki.

A gdyby tak odrzucić nabytą wiedzę i zdać się po prostu na instynkt?

Tuż po porodzie i tak nadejdzie przecież hormonalny skok. Biolodzy uważają, że to głównie on wyzwala w kobiecie matczyną miłość i stawia noworodka w centrum jej nowego świata.

– Owszem, ale „dobre” geny i wzrost oksytocyny to za mało. Do macierzyństwa potrzeba jeszcze np. doświadczenia – uważa prof. Bogusław Pawłowski, antropolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Nie bez przyczyny dziewczynki bawią się lalkami, naśladując matki.

Naukowiec przytacza historię pewnego eksperymentu. Amerykański psycholog Harry Harlow oddzielił od matek młode samice makaków (ssaki naczelne, jak my). I wychował je w całkowitej izolacji od nich. Kiedy dorosły i urodziły własne potomstwo, okazało się, że nie potrafią się nim opiekować. Były albo całkowicie obojętne: nie karmiły, nie przytulały, nie broniły swoich dzieci, albo agresywne: gryzły i raniły małe.

„Twoja dobra wróżka” – podpisuje się na swojej stronie internetowej Małgorzata Swojak. – Jestem doulą. Doradcą i przewodniczką w rodzicielstwie – wyjaśnia. – Opiekuję się ciężarną parą i pomagam przy porodzie. Ułatwiam kobiecie powrót do formy. A potem krok po kroku uczę młodych rodziców opieki nad maluchem.

Zawód douli to w Polsce nowość. Ale moda na nie zaczyna się właśnie w dużych miastach. Podobna instytucja sprawdza się w USA już od kilku dekad. Prosperuje też we Francji, Wielkiej Brytanii i Skandynawii.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku