Przed fanami hip-hopu twardy orzech do zgryzienia. Tede w klubie Harlem? A może jednak Stasiak w Balsamie? Obaj panowie wyjdą na scenę w piątkowy wieczór. Charakteryzują się przy tym zbliżonym podejściem do muzyki: traktują ją nie do końca poważnie, jako zabawę pozwalającą bawić się konwencjami. Wybrać jednak trzeba.
[wyimek] [link=http://blog.rp.pl/zkulturanaty/2010/09/03/z-kultura-na-ty/]Z Kulturą na Ty! - poleć swoje wydarzenie kulturalne[/link][/wyimek]
Rozum podpowiada Tedego. Ten muzyk karmi się blaskiem reflektorów, scena zaś jest bez wątpienia jego żywiołem niezależnie od tego, czy mówimy o klubie w nadmorskim kurorcie czy też festiwalowym amfiteatrze. Stary warszawski hiphopowiec nagrywa dla swojego wydawnictwa Wielkie Joł album za albumem i, ku zgryzocie licznych przeciwników, wszystkie są dobre. Na Kolejowej będzie promować kolejny, „3D”, zapowiadany jako wielka niespodzianka.
Serce mówi jednak: Stasiak. A to dlatego, że ursynowski raper nie otworzył hurtowni hitów na wzór starszego kolegi po fachu. Zbierał przemyślenia, starannie selekcjonował utwory i wreszcie przedstawił publiczności debiutancki, wydany we współtworzonej przez niego oficynie Alkopoligamia.com „Pół żartem, pół serio”. To nie jest kompilacja, ale starannie zaplanowany, płynnie przechodzący od historii do historii krążek.
Oczywiście nie mogło zabraknąć kalifornijskiego g-funku, stylu eksplorowanego przez Stasiaka już wcześniej w ramach jego macierzystej formacji 2cztery7.