Katherine Ashenburg, dziennikarka i autorka książki „Historia brudu”, przyznaje im rację. – Dzisiaj nie musimy się już tak myć, jak wtedy, gdy byliśmy farmerami – powiedziała „New York Timesowi”. – Od czasu, gdy pojawiły się samochody i maszyny oszczędzające ludziom wysiłku fizycznego, nigdy nie potrzebowaliśmy mniej mycia, i nigdy nie myliśmy się więcej.
– Może zabrzmię brudno – dodała pani Ashenburg – ale wciąż zapraszają mnie na kolacje.
Katherine Ashenburg uważa, że podejście do czystości i brudu stanowi wytwór kulturowy, który podlega ewolucji. Każda epoka i każda kultura traktuje te rzeczy inaczej. Dzisiaj już posunęliśmy się za daleko. Stymuluje to przemysł kosmetyków.
Do codziennego mycia głowy przyznaje się 93 proc. Amerykanów. Jak często biorą prysznic, nie wiadomo, bo sondażom trudno wierzyć. Ci, którzy go nie biorą, nie przyznają się do tego.
– Dobre bakterie uczą skórę produkować własne antybiotyki, które zabijają bakterie – mówi dr Richard Gallo, szef Wydziału Dermatologii University of California, San Diego.
„Nie myj się, przyjeżdżam niedługo”, pisał Jan III Sobieski do Marysieńki. Czy mamy do czynienia z wyjątkowo wrażliwą sferą erotyczną króla Jana czy po prostu tydzień, dwa bez wody i mydła nie były w XVII wieku problemem? Wiadomo, że królowa higieną osobistą próbowała zwalczyć przykre objawy choroby wenerycznej, którą zaraził ją pierwszy mąż. Wprowadziła do użytku bidet i urządziła w Wilanowie porządną łazienkę. Ale jej współcześni byli zdania, że gorące kąpiele osłabiają ciało, bo w skórze otwierają się pory, przez które do organizmu przenika zaraza.