Miłośnicy jazzu wypełnili w sobotni wieczór klub Palladium do ostatniego miejsca i się nie zawiedli.
Występujący po raz drugi w cyklu Era Jazzu Omar Sosa przedstawił ze swoim kwintetem Afri-Lectric eklektyczny show. Ubrany w czerwony, bogato zdobiony strój i fantazyjną czapeczkę wyszedł na scenę niczym afrykański szaman.
Kiedy basista zaczął zawodzić swą pieśń plemienną, mogliśmy się poczuć jak na koncercie zespołu, który dopiero co opuścił Czarny Ląd i przyjechał ze swoją etniczną muzyką do Warszawy.
Omar Sosa zna muzykę Afryki lepiej niż którykolwiek inny jazzman, a co najważniejsze, potrafi w oryginalny sposób wykorzystać nie tylko poruszające rytmy, ale i chwytliwe melodie.
Tę zaintonował kubański flecista i saksofonista Leandro Saint-Hill, a podchwycił niemiecki trębacz Joo Kraus. Sosa grał na zmianę to na fortepianie, wybijając miarowy rytm, to na zestawie elektronicznych instrumentów klawiszowych. W basowych rytmach Childo Tomasa słychać było funkowe fascynacje.