Jazz i folk pozytywnie zakręcone

Na festiwal Vossa Jazz w Norwegii zjeżdżają najważniejsi skandynawscy muzycy z najnowszymi projektami.

Publikacja: 17.04.2011 14:59

Mathias Eick

Mathias Eick

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Korespondencja z Voss

Voss to mała górska miejscowość położona 100 km od Bergen nad górskim jeziorem. Stąd wyjeżdża się kolejką na uwielbiane przez norweskie rodziny tereny narciarskie, jedne z najlepszych w Skandynawii. Ale na tydzień przed Wielkanocą Voss anektują na trzy dni miłośnicy muzyki improwizowanej. Od 38 lat odbywa się tu jeden z najważniejszych festiwali Vossa Jazz poważany za kreatywność, otwartość i premierowe koncerty.

Kto ma w Norwegii coś nowego do pokazania, przyjeżdża właśnie tu. A że w jazzie i stylach, które chętnie z jazzem się łączą Norwegowie są światową potęgą, jest czego posłuchać.

Koncerty odbywają się w dwunastu miejscach, ale wszędzie można się dostać pieszo. Organizatorzy wynajmują sale w hotelach, miejscowe centrum kultury, jakim mogłoby się szczycić każde miasto wojewódzkie w Polsce, kościół, puby i restauracje. Muzyka jest wszędzie, nawet w plenerze, choć wiosenna aura w tym rejonie nie zawsze jest łaskawa.

Co ciekawe, największym magnesem nie są gwiazdy zagraniczne, a norweskie sławy. Kiedy odwołano występ Overtone Quartet Dave'a Hollanda z powodu choroby jego żony, a w zamian zapowiedziano koncert norweskiego tria Jokleba, nikt nie oddał biletu, a sala na ok. 1500 osób wypełniła się do ostatniego miejsca. Trio tworzą znani i za granicą.

Norwegowie: trębacz i wokalista Per Jorgensen, pianista Jon Balke i perkusista Audun Kleive. Ich występ wydawał się całkowicie improwizowany, ale muzycy z pewnością starannie przygotowali koncepcję projektu. To grupa złożona z trzech liderów uważnie słuchających się nawzajem i potrafiących podążyć za pomysłami kolegów, które powstają w jednej chwili. Zmieniając nastrój od kontemplacji do wybuchowej ekspresji trzymali publiczność w napięciu przez półtorej godziny. Choć Jorgensena nie nazwałbym wokalistą, jego wokalizy skutecznie uspokajały emocje po dynamicznych fragmentach koncertu.

Wydarzeniem było wykonanie zamówionej przez festiwal kompozycji nazwanej roboczo „Voss", która ma zostać wydana na płycie. Napisał ją jeden z najważniejszych dziś muzyków na norweskiej scenie, trębacz Mathias Eick. Sala hotelu Park pękała w szwach, a mimo to nie wszyscy chętni dostali się na koncert.

Znany z niezwykle tu popularnej i cenionej w Europie grupy Jaga Jazzist muzyk wywiązał się z zadania w wielkim stylu. Jego kilkuczęściowa suita odwoływała się do historii norweskiego jazzu, w której znaczącą rolę odegrała ludowa tradycja, jak i poszukiwanie nowych form nie stroniących od elektroniki. Nie dziwi, że znad fiordów wywodzi się najliczniejsza i najbardziej znacząca reprezentacja nu jazzu.

Trębacz zaprosił na scenę dwóch perkusistów, dwóch pianistów z ogromnym zestawem elektronicznych instrumentów klawiszowych, gitarzystę i basistę. Potężne brzmienie można było porównać z zespołami Milesa Davisa z pierwszej połowy lat 70. Wnikliwi znawcy norweskich płyt i bywalcy koncertów doszukaliby się również związków z twórczością Nilsa Pettera Molvaera, szczególnie z albumu „Khmer", New Conception of Jazz Bugge Wesseltofta i co najbardziej oczywiste ze zelektryfikowanymi grupowymi improwizacjami Jaga Jazzist.

Koncert nagrodzono owacjami na stojąco. Sukces zachęci zapewne lidera do zaprezentowania suity na innych festiwalach.

Jedną z legendarnych postaci norweskiego jazzu jest, obok dobrze nam znanego Jana Garbarka, gitarzysta Terje Rypdal. Od początku lat 70. nagrywa dla wytwórni płytowej ECM i zawsze zaskakuje swoimi pomysłami. Ostatnio interesują go duże formy z udziałem orkiestry, ale tym razem przywiózł do Voss oktet, w którym na trąbce gra utytułowany Duńczyk Palle Mikkelborg. Napisana przez gitarzystę kompozycja „Per Ulv Goes Electric" przypomina suitę na zespół jazzowy z udziałem wiolonczeli i skrzypiec.

Rypdal wszedł na scenę podpierając się laską, ale kiedy usiadł i wziął w dłonie starą gitarę elektryczną, odmłodniał o czterdzieści lat. Publiczność usłyszała dźwięki z pogranicza jazzu, rocka i norweskiej muzyki ludowej, które ekscytują słuchaczy poszukujących w muzyce czegoś innego niż tylko wirtuozeria i interpretacje standardów. Norweski jazz dlatego jest inny, oryginalny bo odwołuje się do własnej tradycji i poszukuje nowych form ekspresji. I nie jest to, jak sądzą niektórzy, chłodny, właśnie porusza emocje i na pewno nikogo nie zostawi obojętnym. Wymaga natomiast zasłuchania i osłuchania, bo Terje Rypdal i młode pokolenie nie tworzą muzyki łatwej.

Prawdziwym wyzwaniem dla słuchaczy była godzinna improwizacja kwartetu Dans les Arbres pianisty Christiana Wallumroda. Album wydany trzy lata temu przez wytwórnię ECM znalazł tylko najambitniejszych nabywców. Ale w sali lokalnej szkoły muzycznej o znakomitej akustyce preparowany fortepian, klarnet, gitara i potężny bęben z dziwnym oprzyrządowaniem zabrzmiały intrygująco. Ciekawostką był także koncert „Improwizacje i poezja", podczas którego dwóch autorów czytało swoje wiersze, a dwóch muzyków improwizowało pomiędzy nimi.

Nie byłoby w na Vossa Jazz recenzenta z Polski, gdyby nie wspólne norwesko-polskie projekty: grup Kroke i Tindra, zespołu Karuzela oraz koncerty Tomasza Stańki i Kroke. Ale o tym w następnej korespondencji.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"