Reklama
Rozwiń
Reklama

Totalitaryzm wojny i popkultury

„The Wall” Rogera Watersa to najbardziej poruszająca, najbardziej monumentalna rock-opera w historii

Aktualizacja: 20.04.2011 16:39 Publikacja: 19.04.2011 03:34

Totalitaryzm wojny i popkultury

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Hitlerowski samolot lecący ponad widownią, nadmarionety, efekty kwadrofoniczne złożyły się na wstrząsający show.

Były lider Pink Floyd skomponował wielowątkową epopeję, w której splótł własne losy z historią ostatnich siedmiu dekad naszej cywilizacji. Wojny, skierowana przeciw nim kontrkultura, jej bankructwo i miałkość popu. Ale także dramat dojrzewania, horror edukacji, nieudanych miłości i katastrofa artystycznej kariery.

Przez 30 lat nie można było rock-opery zrealizować na scenie. Dziś na usługi Watersa są nowe technologie multimedialne. Budowany przez pierwszą część koncertu mur – szeroki na 60 i wysoki na 10 metrów – stał się metaforą alienacji i niszczących nas podziałów oraz ekranem, na którym oglądaliśmy kolejne odsłony „The Wall".

Jednak najważniejszą rolę zagrał Waters. Ubrany w czarny skórzany płaszcz, z czerwoną opaską na ramieniu, wcielił się w nazistowskiego dyktatora, ale także guru popkultury, która dla nastolatków stała się nową religią. Kiedy złożył ręce w znaku krzyża, poczuliśmy się jak na rockowej mszy. Jej ofiarą stał się główny bohater widowiska, manipulowana przez menedżerów gwiazda – Pink.

Podczas marszowego „Waiting for the Worms" dyktator przemawiał przez megafon jak na wiecu. Dyktował rytm pokazywanej na ekranie parady młotów. To był gorzki obraz uniformizacji gustów młodego pokolenia. Jego idol, wyciśnięty jak cytryna przez show-biznes, porzucony przez żonę, śpiewał „Nobody Home" w pustym pokoju – do telewizora.

Reklama
Reklama

Antywojenne „Goodbye Blue Sky" ilustrowały animacje. Niebo przecinały samoloty zrzucające bomby w formie symboli religijnych – krzyża, islamskiego księżyca, gwiazdy Dawida, ale i marek – Shella i Mercedesa. Konflikty mają przyczyny religijne bądź ekonomiczne.

Świat stał się też frontem bezwzględnej bitwy o nasze pieniądze. Podczas dynamicznego „Run Like Hell" latała ponad widownią świnia – symbol mas konsumentów, którymi sterują globalne koncerny, wzorujące się na dawnych dyktaturach. Waters kpił z totalnych kompanii marketingowych, które kreują i kontrolują nasze potrzeby za pomocą reklam. Animacje w stylu Warhola pokazywały Stalina, Mao Tse-tunga, bin Ladena zachęcających do kupna modnych produktów oznaczonych literką „i". Całość wieńczyło hasło: ja wierzę, ja płacę,  ja ginę.

Mocno wypadła część poświęcona szkole. Przed „Another Brick in the Wall" po widowni przesunął się snop reflektora – jak w obozie koncentracyjnym. W roli oprawcy wystąpił profesor przedstawiony w formie demonicznej lalki. Refren protest songu odśpiewali młodzi ludzi w koszulkach z napisem „Strach buduje podziały".

Waters, zmagając się z problemami, zburzył mur, który dzielił go od świata. W Polsce każdego dnia go budujemy. Może dlatego z dużym odzewem spotkało się skierowane przez Watersa do polityków hasło: „Spieprzajcie!".

Kultura
Nagroda Turnera dla artystki w spektrum autyzmu. Dzięki Nnenie pęknie szklany sufit?
Kultura
Waldemar Dąbrowski znowu na czele Opery, tym razem w Szczecinie
Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama