Hanna Kirchner o Zofii Nałkowskiej - rozmowa

Hanna Kirchner, autorka nowej biografii, opowiada Paulinie Wilk o Zofii Nałkowskiej

Aktualizacja: 25.10.2011 01:30 Publikacja: 24.10.2011 19:52

Hanna Kirchner o Zofii Nałkowskiej - rozmowa

Foto: materiały prasowe

Zajmuje się pani Nałkowską, jej twórczością i życiem, od kilkudziesięciu lat. Lubi ją pani?

Prof. Hanna Kirchner:

Kiedy się tak głęboko wnika w postać i dzieło wybitnego pisarza rodzi się fascynacja, podziw, bliskość i empatia, to więcej niż lubienie. To raczej jakieś poczucie odpowiedzialności za to, czy najważniejsze prawdy pisarza trafiły do „późnych wnuków.

Czytaj recenzję książki "Nałkowska albo życie pisane"

Oto się starałam pracując od lat 70. nad naukową edycją rękopisu dzienników Nałkowskiej i budując swoim komentarzem historyczne tło do poufnych zwierzeń pisarki. Była to ogromna praca, zawłaszczyła mi kawał życia, ale za to każda z dziewięciu tomów „Dzienników" była wydarzeniem, budziła zachwyty i spory. Wydawca np. obawiał się, że w panoramie trzech epok powraca dwudziestolecie międzywojenne, w PRL-u na wszelki sposób potępiane, spychane w niepamięć.

Dziennik intymny znanej, wybitnej postaci, to była wówczas nowość. Przedtem wydano tylko młodzieńcze zapiski Żeromskiego. Nie oswojono się jeszcze z tym gatunkiem, z jego regułami. Różnica miedzy oficjalnym wizerunkiem pisarki, a dramatyczną prawdą jej zwierzeń zbulwersowała czytelników. Był to przy tym także zapis doświadczeń erotycznych, dzieje uczuciowości kobiety. Niektórzy się gorszyli.

Mieli powody?

Dziś, kiedy zewsząd napiera obnażone ciało, ówczesna pruderia wydaje się śmieszna. Ale wtedy seksualizm kobiecy był tabu. Protest budziły też sylwetki mężczyzn prześwietlone spojrzeniem kobiety i pisarki. Jednak dzienniki Nałkowskiej to nie tylko manifest kobiecości uniwersalnej od zarania do schyłku życia, to również autoportret kobiety niezwykłej, emanacja talentu, przenikliwej inteligencji i mądrości.

Dziś rośnie popyt na listy, wspomnienia. Ostatnio ukazały się  dzienniki Iwaszkiewicza i Mrożka. Skąd ich popularność?

Na pewno uwielbiamy tropić u wielkich „szlafrok i pantofle", czyli szukać prawdy pod wizerunkiem publicznym. Pasjonujące jest pytanie, czy to niska potrzeba ściągania z piedestału, burzenia pomników, odrzucenia autorytetów, czy szukanie uniwersalnej wiedzy o człowieku?

Co nowego wnosi Pani książka „Nałkowska albo życie pisane" do wiedzy o biografii i dziele tej autorki?

Mam nadzieję, że wiele. Jest to biografia i monografia twórczości w jednym. Wybrałam taką formę opowieści, żeby poruszyć współczesną wrażliwość, obudzić ciekawość tym, co nas dzisiaj najżywiej obchodzi.

Ma pani na myśli feminizm Nałkowskiej?

Boje o uznanie nowej tożsamości dzisiejszych kobiet są wciąż tak samo uporczywe i żmudne. Nałkowska tę wojneępozycyjną przegrała, bo miała przeciw sobie nie tylko konserwatywną obyczajowość i wyobrażenie mężczyzn o miejscu kobiet w społeczeństwie, w domu i w miłości. Prócz barier kultury czyha jeszcze na kobietę biologii która wtrąca się pożądane społecznie idee. Nałkowska wiedział i pisała o tym wiele.

Ożywiła w swoich dziełach ideał - arcykobietę. Sama nią była?

Jej życie i pisanie było jednością, stworzyła więc model kobiety „nowej", dumnej, suwerennej, walecznej. Obaliła sienkiewiczowski stereotyp kobiety, zjednoczyła mózg i płeć, mówiąc skrótem Boya-Żeleńskiego. Pozostawiła świadectwo borykania się nowej mentalności kobiecej z regułami społeczeństwa patriarchalnego. Starcia kobiety wybitnej i pięknej ze światem mężczyzn dominujących, z ponawiającym się wzorem niedobrej miłości

Poniosła wiele uczuciowych klęsk. Dlaczego tak źle wybierała?

Szukam w swojej książce odpowiedzi na to pytanie. Jest skomplikowana. Czemu na przykład „śmiertelna", zaborcza miłość drugiego jej męża, Gorzechowskiego, legionisty i żandarma, obróciła się w przemoc, w pogardę, zniewolenie - w szale zazdrości przykładał jej pistolet do głowy. Można przypuszczać, że jej ojciec, Wacław Nałkowski, który został wybitnym uczonym, wydobywając się z nędzy, głodu, chorób i sierocego losu, przekazał córce swoisty kult siły. Mając taki wzór, szukała partnera nie równego, tylko wyższego od siebie. Nie wybierała przecież świadomie tyranów, a tacy się, niestety, w jej życiu powtarzali. Po Gorzechowskim był jeszcze młody prozaik, ostatni towarzysz życia, Bogusław Kuczyński.

Tyranem była też słynna pomoc domowa, Genia, o której mówiono, że jest „właścicielką" Nałkowskiej.

Poświęciłam jej cały rozdział! Tworzyła tak niezwykły tandem ze swoją panią. Pokraczna, dychawiczna, dziewczyna z ludu, a niezwykła, wręcz tytaniczna osobowość. Tyranizowała subtelną artystkę, wcielenie kultury, a przecież była bezgranicznie oddaną i kochającą istotą w samotnej egzystencji starzejącej się pisarki.

Dlaczego Nałkowska nie miała dzieci?

Ze wspomnień o pisarce i enigmatycznych wzmianek w jej dzienniku można wnioskować, że przeszła operację, która przekreśliła szansę na macierzyństwo. Jej siostra, rzeźbiarka, także była bezdzietna. Był w tym może jakaś niechęć kobiet realizujących się w sztuce, do spalania się na ołtarzu macierzyństwa.

W czym jeszcze Nałkowska wydaje się pani współczesna?

Literacki koszyk Nałkowskiej jest pełen treści dziwnie aktualnych. W wielu XX i ostatniej dekadzie psychoterapia stała się pogotowiem ratunkowym dla „codziennego szaleństwa". Psychologiczne intuicje Nałkowskiej mają nieoceniony walor. Fascynowała ją przemienność człowieka, podejrzewała, że osobowość jest magmą, formowaną przez czas, nacisk drugiego człowieka i zbiorowości. Sławiła potęgę umysłu ludzkiego, ale dostrzegła też siłę iluzji i samooszustwa, do jakich zdolny jest człowiek. „Jest tak, jak się państwu zdaje", mówił włoski dramatopisarz Pirandello. Nałkowską fascynuje to zjawisko, które jest przecież naszym codziennym doświadczeniem.

W powieści „Niedobra miłość" zapisała doniosłą myśl, że „człowiek rodzi się każdy możliwy". Pytała, skąd przychodzi zło, i wskazała między innymi na złowrogie działanie ideologii, urabiającej człowieka do wojny i przemocy, na „psychologię respektu", która jest podstawowym składnikiem „osobowości militarnej". Przypomina się o ileż późniejszy eksperyment profesora Zimbardo, wykazujący, że presja autorytetu może z ludzi przyzwoitych wyzwolić bestie. Przyglądała się więźniom i opisywała mechanizm rodzenia się zbrodni, od reportaży więziennych "Ściany świata" przez dramat „Dzień jego powrotu" i powieść „Niecierpliwi". W "Medalionach" spisała lament ofiar i wyraziła już tylko bolesne i bezradne zdumienie, że "„ludzie ludziom zgotowali ten los".

Czy współczesne są też pejzaże społeczno-polityczne Nałkowskiej? Polska międzywojenna przypomina tę po 1989 roku?

Otóż to. „Romans Teresy Hennert", opowieść o narodzinach niepodległego państwa, to przecież studium korupcji, wyrodnienia cnót niedawnych bojowników o wolność w wyścigu do żłobu. Z kolei wielka powieść „Granica", przenikliwa diagnoza społeczna i zarazem filozoficzna refleksja o człowieku, to przecież książka o władzy! Historie z utworów Nałkowskiej zdarzają się dziś, pisarka pokazuje świat kapitalizmu, który właśnie zaczyna nam objawiać swoje czarne strony.

rozmawiała Paulina Wilk

Zajmuje się pani Nałkowską, jej twórczością i życiem, od kilkudziesięciu lat. Lubi ją pani?

Prof. Hanna Kirchner:

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"