Bono zawsze szukał inspiracji w miejscach i wydarzeniach mających globalne znaczenie.
Po nagraniu „Rattle and Hum" (1988), które było ukłonem w stronę Ameryki, kolejną płytę zdecydował się tworzyć w Berlinie. Po zburzeniu dzielącego go muru miasto wyrastało na centrum jednoczącej się Europy. Muzycy przylecieli tam w pierwszą rocznicę zjednoczenia Niemiec, ostatnim lotem na lotnisko wschodniego Berlina.
Tamten czas uwieczniły zdjęcia reprodukowane w książeczce. Oglądamy zaniedbany wiadukt prowadzący do stacji Zoo, z modelem lokomotywy, jakie do dziś kursują u nas. Przede wszystkim zaś dwa samochody – trabanta i mercedesa, pokazujące technologiczną przepaść pomiędzy Wschodem i Zachodem Europy. Szkoda, że nie zreprodukowano fotografii studia Hansa, gdzie nagrywali muzycy – dawnej sali balowej SS.
Dziś trudno zrozumieć, dlaczego przed nagraniem „Achtung Baby" muzycy byli sfrustrowani. Najlepiej ten stan wyraża wypowiedź Larry'ego Mullena: „Byliśmy najwięksi, ale nie byliśmy najlepsi". Krytyczna refleksja brała się ze złego przyjęcia „Rattle and Hum". Płyta sprzedała się w 14 mln egzemplarzy, ale recenzenci skrytykowali ukłon w stronę Billy Holiday, Hendriksa i B. B. Kinga. Uznali, że to pretensjonalne.
Bono grał na nowoczesność. Wraz z gitarzystą The Edge'em postawili na komputerowe aranżacje i taneczne beaty. Osiągnęli brzmienie niezwykle rozwibrowane, zmysłowe, wręcz seksowne.